Banner

Wałbrzych pilotażowy

Wałbrzych ponownie jest, czy też będzie, jak stwierdziła Ewa Kopacz „otoczony pilotażowym programem polskiego rządu”. Strach się bać. Dlaczego ? Dwadzieścia sześć lat temu, za Kuronia I, czyli jak Jacek Kuroń został po raz pierwszy Ministrem Pracy, nie tylko Wałbrzych, ale całe dawne województwo wałbrzyskie zostało „otoczone pilotażowym programem polskiego rządu”. Co różni te pilotażowe programy, choć precyzyjniej będzie określić je zapowiedziami programów ? Pierwszy miał być, wzorcowym programem restrukturyzacji regionu. Obecna rządowa zapowiedź pilotażu też zaczyna się na „r” – rewitalizacja. Jak zaczął się pilotażowy program restrukturyzacji, też obiecywano wielkie nakłady na uzdrowienie regionalnej gospodarki. Przyjechała nawet misja francuskiego rządu. Francuscy eksperci przywieźli ze sobą francuską walutę, która starczyła na pół roku ich pobytu. Po tym czasie dowiedzieliśmy się od francuskiej misji, że mieszkamy w pięknym regionie, gdzie są ładne góry i uzdrowiska oraz przemysł wymagający modernizacji. Bez francuzów pewnie byśmy tego nie wiedzieli. Co pozostało z tamtych obietnic i tamtego pilotażowego programu ? Jeszcze dziś, blisko 30 % bezrobocie w powiecie wałbrzyskim, dziesiątki tysięcy wałbrzyszan poszukujących „chleba” za granicą, droga woda w kranie, praca w „Strefie” na umowę zlecenie lub za pośrednictwem  agencji pracy tymczasowej oraz „wymarłe” Śródmieście. A więc „restrukturyzację” mamy za sobą. Nie będę przypominać zlikwidowanych kopalń. Robi to Stara Kopalnia, ale ciekawe kto pamięta : Hutę Szkła „W-ch”, Polsport, WPB, Porcelany „Książ” i „Wałbrzych”, „Wamag”, itp.  Pojęcie „rewitalizacja” zagościło u nas, jeszcze zanim Premier Kopacz zapowiedziała nowy program pilotażowy dla Wałbrzycha. A cóż to takiego ta „rewitalizacja”? Słowo pochodzi z języka łacińskiego : re-+vita – dosłownie: przywrócenie do życia, ożywienie. Wg. dr Andreasa Billerta  (autora szeregu publikacji z zakresu (..) rozwoju i odnowy miast.): „Rewitalizacja to kompleksowy proces odnowy obszaru zurbanizowanego, którego przestrzeń, funkcje i substancja uległy procesowi strukturalnej degradacji, wywołującej stan kryzysowy, uniemożliwiający lub znacznie utrudniający prawidłowy rozwój ekonomiczny i społeczny tego obszaru, jak i zrównoważony rozwój całego miasta”. Ta definicja różni się od rewitalizacji, o której często mówi się w Ratuszu i wałbrzyskich mediach. Przecież rewitalizacji nie można mylić z remontami, modernizacją, czy też adaptacją. Jak na razie o wałbrzyskich inwestycjach, o których możemy powiedzieć; są widoczne, ale i kosztowne. Nie ożywiły one jednak Śródmieścia, ani Wałbrzycha jako całości. W zamian za to Wałbrzych znalazł się na „pudle” w klasyfikacji najbardziej zadłużonych miast w Polsce. Drugie miejsce Wałbrzycha (tuż za Toruniem), z zadłużeniem  (wg. Money.pl) 471 mln. zł, czyli 89,1 % całego rocznego dochodu miasta, robi wrażenie i przeraża. To ponad dwa razy większe zadłużenie niż zadłużenie Warszawy. Także powinno nas niepokoić dobre, w tej sytuacji,  samopoczucie wałbrzyskich władz. Słupsk, o którym było ostatnio głośno z powodu zadłużenia, jest w porównaniu z naszym miastem w komfortowej sytuacji. Jego dług to 57 % rocznego dochodu. Prezydent  Słupska wykorzystał przedwyborczą atmosferę i uzyskał od Ewy Kopacz obietnicę pomocy finansowej, która pomoże wyjść miastu z kryzysu. A nam pozostaje (?) cieszyć się z obietnicy, że Wałbrzych będzie „otoczony pilotażowym programem polskiego rządu”. Pozostaje też pytanie, ile wzrośnie zadłużenie Wałbrzycha po zrealizowaniu zakładanej „rewitalizacji” i kiedy wkroczy do Wałbrzycha komisarz?

Jerzy Langer

 

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy