Praktyki firm ochroniarskich
Firmy z branży ochroniarskiej znalazły sposób na ominięcie przepisów dotyczących ozusowania umów zleceń – wypłacają pracownikom tzw. “dwumiesięcznicę”. To nie jedyny problem sektora. Również umowy, które podpisują ochroniarze, pozostawiają wiele do życzenia.
Od 1 stycznia weszły w życie nowe przepisy dotyczące ozusowania umów zleceń. Składki są potrącane albo od jednej umowy, albo od kilku umów, których łączna wartość jest równa minimalnemu wynagrodzeniu lub od niego wyższa.
Zmiany w prawie pracy miały pomóc w walce z umowami śmieciowymi. Dotychczas przy pracy na kilku umowach zleceniach składki opłacane były przez pracodawcę wyłącznie od jednej z nich – przeważnie od tej na najniższą kwotę. Od pozostałych uiszczana była jedynie składka zdrowotna. Dzięki takiemu rozwiązaniu koszty pracy malały, a outsourcing kusił duże firmy swoją ceną.
Teraz oskładkowanie umów zleceń spowodowało wzrost kosztów pracy o ok. 25 proc. Firmy z sektora ochrony zaczęły więc szukać sposobów na ominięcie przepisów. Dotyczy to nie tylko małych agencji, ale również dużych spółek. – Na tym polega gra. Rząd zaostrza przepisy, a pracodawcy starają się sprytnie reagować na obostrzenia.
Agencje wpadły na pomysł, by wypłacać pracownikom tzw. “dwumiesięcznice”. – Przykładowo, wypłatę za styczeń i luty zatrudniony dostaje w lutym, a firma składkę ZUS odprowadza jedynie od płacy minimalnej, czyli 1850 zł brutto. Pozwoli to zaoszczędzić 350-400 zł na miesiąc, jeśli pracownik zarabia ok. 1500 zł. To sprawia, że outsourcing się opłaca, nawet jeśli firmy muszą zapłacić agencjom prowizje – objaśnia.
W 2012 r. „Solidarność” proponowała, by ozusować wszystkie umowy od pełnych dochodów. Takie rozwiązanie spowodowałoby, że manewry stosowane przez pracodawców nie miałyby sensu. By walczyć z umowami śmieciowymi, trzeba zlikwidować ich źródło – a więc fakt, że są tanie. Póki co pod tym względem umowy zlecenia wygrywają z etatami – ocenia Marek Lewandowski z „Solidarności”.