Banner

Debata Krajowej Sekcji Młodych NSZZ “Solidarność”

Na platformie www. facebook.com, odbyła się debata pt. „Czy można płacić obywatelom „za nic”? O minimalnym dochodzie gwarantowanym”, zorganizowana przez Krajową Sekcje Młodych NSZZ „Solidarność”.

Bezwarunkowy dochód podstawowy jest to model społeczno-polityczny, w którym każda osoba, od urodzenia do śmierci, niezależnie od tego, czym się zajmuje i jakie ma źródła utrzymania, otrzymuje dochód zaspokajający podstawowe potrzeby. Głównymi argumentami za wprowadzeniem dochodu gwarantowanego są m.in. walka z ubóstwem i jednakowe traktowanie wszystkich obywateli przez państwo.

Na świecie takie programy stosowano już w USA, Kanadzie, na Alasce i Namibii, Kenii. W Afryce zastosowanie dochodu podstawowego dla wszystkich obywateli wpłynęło bardzo pozytywnie na gospodarkę, doszło do zmniejszenia bezrobocia o nawet 50% oraz do rozwoju mikro-przedsiębiorstw, zaczęto również wysyłać dzieci do szkół. Projekty pojawiły się także w Holandii, Niemczech, w Finlandii jednak w formie eksperymentalnej, w Finlandii przeprowadzono eksperyment w latach 2017-2018, w którym grupie 2 tys. bezrobotnych wypłacano 560 euro, co w efekcie nie wpłynęło na stopę bezrobocia, a przede wszystkim podniosło samopoczucie, w przypadku rodzin z dziećmi po 2 latach przyniosło niewielkie efekty.

Czy dochód gwarantowany to dobre rozwiązanie?

– Przypomina mi to debatę o 500 plus i możemy sobie zadać podobne pytania. Co jeżeli gwarantowany dochód ludzie wydadzą na „głupoty”? O 500 plus mówiono, że kobiety tłumnie wycofają się z rynku pracy. Okazało się jednak, że efekt ekonomiczny tego działania prawdopodobnie był dodatni, np. poprzez stymulacje konsumpcji. 500 zł to jedno, a minimalny dochód to coś innego. Po stronie zwolenników celem jest, by niekoniecznie ile się da pieniędzy powędrowało na konta społeczeństwa. Celem pracodawców nie powinno być to, żeby ich przewaga była jak największa. Głównym celem powinna być długotrwała, utrzymywana poprawa warunków życia ludzi. Bez niszczenia środowiska naturalnego, bez szkód w zdrowiu psychiczny bez wypalania zawodowego itd. Powinniśmy dążyć do tego, żeby malały nierówności, ale z drugiej strony, żeby nie uderzyć w konkurencyjność gospodarki. Ważąc te argumenty wydaje się, że ewidentnie jakaś forma dochodu gwarantowanego byłaby sensownym rozwiązaniem. Może przynieść pewien rodzaj redystrybucję, który jest potrzebny dla społeczeństwa. – wyjaśniał Krzysztof Mroczkowski, publicysta, ekonomista i historyk, współpracownik „Nowego Obywatela”,

Co się zmieni jeżeli wypłacimy każdemu 1200 zł?

Nigdzie w praktyce nie funkcjonuje w pełni taki program, w porównaniu do analogicznego modelu 500 +, gdzie były już sprawdzone badania. Czyli jest to podstawowa różnica między tymi rodzajami świadczeń. W przypadku dochodu gwarantowanego mamy tylko pilotaże i abstrakcyjne rozważania na poziomie ogólnym, dlatego naprawdę trudno jednoznacznie ocenić skutki takiego rozwiązania. Wprowadzenie zmian byłoby konieczne np. w sytuacji, gdy robotyzacja prac byłaby na tyle powszechna, tania, zaawansowana, że szereg osób niżej wykwalifikowanych po prostu nie mógłby znaleźć zatrudnienia i wówczas musielibyśmy coś wymyślić, aby mogli oni zapewnić sobie byt. W moim przekonaniu w warunkach Polskich i na całym świecie jest to koncepcja abstrakcyjna. Koszt programu przy kwocie minimum egzystencji 1200 zł to jest kwota ponad 370 mld złotych. Trudno mi wyobrazić sobie jak miałoby wyglądać sfinansowanie tak potężnego wydatku. Uważam, że przede wszystkim powinniśmy się skupić na tym jak doprowadzić do sytuacji dynamicznego wzrostu wynagrodzenia, a nie jak zastępować braki w tempie wzrostu. – uważa Jakub Bińkowski, dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji ZPP, ekspert Warsaw Enterprise Institute, członek Rady Dialogu Społecznego.

Czy można płacić „za nic”?

Debaty na temat realnego wprowadzenia tego programu trwają w Europie. Inicjatywa, którą reprezentuje nie podejmuje swoich działań rzeczniczych na temat dochodu podstawowego, natomiast dochodu tymczasowego, europejskiego i antykryzysowego. W takim razie czy można płacić za nic? Teraz jesteśmy w głębokim kryzysie i mamy już do czynienia z transferami, rozdawnictwem, które prowadzą do tego, że nierówności mają szansę się bardzo pogłębić. Duzi gracze i monopole przejmują rynek, a konkurencja zostaje bardzo silnie zaburzona. Jeśli się przyjrzymy temu, jak wzrosły depozyty państwowe, to wręcz konieczne wydaje się płacenie odszkodowania za utracone wartości: obywatel traci część wynagrodzenia, idzie na bezrobocie, nie może żyć i pracować normalnie, a jednocześnie wymaga się od niego przestrzegania obostrzeń. Za tym powinno iść odszkodowanie. W sytuacji kryzysu nie zrobienie czegoś, to pogłębienie różnic w społeczeństwie. Wprowadzenie MDG mogłoby być tymczasowym rozwiązaniem. Ale na gruncie europejskim – czyli wszystkie państwa europejskie powinny wziąć odpowiedzialność za walkę z pandemią – podkreśla dr Mateusz Piotrowski, współzałożyciel inicjatywy „Pacjent Europa”, doradca programowy Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska.

Co z inflacją?

Dochód podstawowy jest normalnym narzędziem polityki publicznej i gospodarczej. Popieram tymczasowy dochód gwarantowany. Dochód podstawowy pojawił się już w Stanach. Czy powinien zostać na dłużej i jak z bezwarunkowością, która sprawia, że musimy wygenerować ogromną ilość pieniędzy? Oczywiście, stać nas na to, Państwo jest suwerennym emitentem pieniądza i może zawsze znaleźć sposób, żeby wyemitować go więcej, ponadto zadłużenie publiczne jest nadwyżką sektora prywatnego. Jak z Inflacją? Jeśli dochód gwarantowany trafiłby do wszystkich po równo, trzeba by sprawdzić jak różne grupy obywateli zachowają się w tej sytuacji np. część wzięłaby ten dochód i wydała na dobra i usługi, z który wcześniej nie miała okazji skorzystać – więcej prywatnej edukacji, „korków”, zajęć pozalekcyjnych – to stworzyłoby nowy rynek i miejsca pracy, wtedy nie powinno się pojawić zjawisko inflacji. Natomiast, gdy duża grupa obywateli wydawałaby te pieniądze na jeszcze większe zakupy w supermarketach, na żywność czy odzież, to najprawdopodobniej na podstawowych produktach mielibyśmy wzrost cen.

Celowość kontra uniwersalność – jaki problem rozwiązujemy, gdy na stałe wprowadzamy dochód podstawowy? W pilotażach możemy zaobserwować, że takie programy mają wpływać na aktywizację bezrobotnych, więc tak naprawdę nie są w pełni bezwarunkowe. Czy chcemy tym osobom pomagać w taki sposób? To znaczy programem, który wywołuje ogromne skutki, kosztuje dużo, może doprowadzić do wspomnianej inflacji, a tymczasem problemy dałoby się rozwiązać, dzięki bardzo ściśle wytargetowanym programom. – mówił Jan Zygmuntowski, ekonomista, wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego, współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii.

Może lepiej zacząć od reformy miejsc pracy?

Krzysztof Mroczkowski zarekomendował 2 letni program pilotażowy polegający na wypłacie ⅓ wysokości docelowego świadczenia tj. 400 zł. Stwierdził, że ze względu na niewiadome najlepiej zacząć od przetestowania programu i przyjrzenia się badaniom w innych krajach. „Jeśli celem jest zwiększenie udziału pracowników w PKB, ludziom trzeba przekazać pieniądze” – podsumował współpracownik „Nowego Obywatela”

Dr Mateusz Piotrkowski zauważył, że dzięki 500 plus wzmocniła się pozycja pracowników na rynku pracy. Wszystko dlatego, że ludzie zauważyli nieprawidłowości w swoich zarobkach oraz w warunkach pracy i postanowili rezygnować z bardzo marnego zatrudnienia. Odbiło się to na pracodawcach, którzy zdali sobie sprawę, że nie utrzymają się dalej na cięciu kosztów, a jeżeli chcą się rozwijać i wchodzić na zagraniczne rynki muszą mieć bardziej innowacyjny i dynamiczny program.

– Mamy masę działalności, które wymykają się typowemu rynkowi pracy: działalności artystyczne, opiekuńcze, praca nad pozytywnym wpływem substancji psychoaktywnych podczas terapii i inne, nie tylko uczelniane innowacje aktywności około gospodarczej. Są to czynności, których system nie dostrzegał, a rynek pracy ich nie dostrzeże. Czy warto wykorzystać tą formę wsparcia pieniędzmi wszystkich, aby złapać tak naprawdę niewielką grupę osób? – podsumował Jan Zygmuntowski.

Definitywnie przeciwko gwarantowanemu dochodowi wypowiadał się Jakub Bińkowski, argumentując taką decyzję m.in. zbyt wielką sumą kosztów, zwłaszcza w okresie pandemii, gdzie bardzo duże kwoty już są inwestowane w walkę z wirusem.

Podczas debaty mogliśmy usłyszeć wiele głosów, zostało poruszone także pojęcie tymczasowego dochodu gwarantowanego, które rozwinęło ciekawą dyskusję. Większość specjalistów wypowiadała się przeważnie po stronie warunkowych lub/i tymczasowych rozwiązań wypłacania świadczeń. Podsumowując, wprowadzenie bezwarunkowego dochodu gwarantowanego nie jest konieczne dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa, dzięki tworzeniu przemyślanych programów z docelową grupą odbiorców można w wystarczający sposób dotrzeć do osób wymagających wsparcia. Jednak w ostatecznym rozrachunku okazało się, że tak naprawdę trudno jednoznacznie ocenić wpływ i działanie programu wypłacania dochodu gwarantowanego, ponieważ nie jest on wystarczająco zbadany ani przetestowany.

Tagged under:
Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy