Banner

Związek w polityce

Jeszcze nie znamy dokładnego terminu wyborów parlamentarnych poza tym, że odbędą się w październiku, a już rozpoczęła się ostra kampania wyborcza. Przypomina mi to tasowanie pełnej talii kart. Nie wiadomo jeszcze co wyniknie z rozdania i ilu graczy zasiądzie przy głównym stole.

Oczywiście takich, którzy chcieliby mieć wpływ na wszystko jest wielu. Tyle, że trzeba naprawdę nieźle trzeba się napracować, aby przekonać do siebie wyborców.

Jako pierwsza zjednoczyła się prawica i to zaprocentowało w wyborach prezydenckich i w parlamentarnych będzie podobnie. Uważam, że minimum 30%, jeśli nie popełnią błędów już w kieszeni mają.

Platforma, choćby nie wiem jak się starała, jest i tak na równi pochyłej, jest formacją schodząca ze sceny politycznej. To już grono ludzi sfrustrowanych, całkowicie oderwanych od rzeczywistości. Oni już wiedzą, że ludzie nie dadzą się nabrać na kolejne lata ich mrzonek o powszechnym dobrobycie. Próbują jeszcze rękoma zaufanych i wiernych dziennikarzy ratować to, co się jeszcze da, ale i wśród tych do tej pory wiernych, też lojalność zanika. Oczywiście dalej liczyć mogą na Wyborczą, która pozwala sobie na otwarte, i trzeba powiedzieć chamskie, ataki na opozycję.  Piszą o pisowskim getcie, o zagrożeniu fobiami Kukiza, ale oszczędzają jakoś wyjątkowo lewicę. Ta formacja jest pod szczególną ochroną nie tylko gazety Michnika, ale i publicznej telewizji.

I właśnie tam, na lewicy, zaczęło się nowe rozdanie. Kołem ratunkowym stał się poczciwy Jan Guz. Z jego inicjatywy, tak przynajmniej sprzedają to w mediach, odbyło się spotkanie około 30 różnych lewicowych ugrupowań, na czele z nieboszczką palikotową i zdołowaną grupą Millera, po niechcianej ogórkowej sałatce. Miała być świeża, a okazała się zwietrzała i niestrawna.

Nie wiem co podczas tego konwentyklu serwowano na stole, ale samozadowolenie jakie pojawiło się w tym gronie po spotkaniu było niebywałe. Wybranych uczestników spotkania zaproszono oczywiście od razu do TVP. Tam m.in. Robert Kwiatkowski pysznił się, że takiego owocnego spotkania od lat nie było. Rzeczywiście agencje prasowe, bynajmniej nie złośliwie, pokazały na zdjęciach siedzące obok siebie panie Grodzkie, Nowickie, itd. w pełnej krasie i kobiecej urodzie.

Promieniał Jan Guz szef OPZZ-u. On to – mówili wszyscy, on to zdziałał, on to połączył niemal wszystkie dotychczas zwaśnione lewice. I jakoś nikt, poza sfrustrowanym Rodzynkiem, nie marudził, że związek w politykę się miesza.

Wyobraźmy sobie teraz scenariusz, że to nasz przewodniczący NSZZ „Solidarność” Piotr Duda zwołuje przedstawicieli wszelkiej prawicy, bo przecież oprócz tej, która jest pod skrzydłami PiS-u, znalazłoby się jeszcze kilkadziesiąt różnych kanap. Co wtedy mówiłyby media? Jaki atak poszedłby na „Solidarność”. Już widzę te czołówki gazet. Dlaczego Duda upolitycznia związek? Związkowcy w polityce? Czym zajmują się działacze związkowi?

Tymczasem inicjatywa związkowca Guza nie wywołała żadnych emocji. Jakie mogą być tego powody? Myślę, że w tej przedwyborczej rozgrywce liczyć się będą wszystkie szable. Wszystkie, które mogą zatrzymać drogę prawicy do władzy. Dlatego media będące dalej bez ogródek po stronie władzy, stosują podwójną miarę dla związków zawodowych.

Te z komunistycznym rodowodem mogą więcej. Sądzę, że ta sytuacja powinna dać wiele do myślenia naszym związkowcom, często obawiającym się by nie być oskarżanym o polityczne działania. Ale przecież nie da się zrealizować żadnych postulatów związkowych bez decyzji politycznych. Stąd przecież nasze różne akcje, typu Sprawdzam Polityka, zbieranie podpisów pod wnioskami o referendum obywatelskie, protesty przeciwko umowom śmieciowym, itd. Nie da się dzisiaj zrealizować skutecznie celów postawionych przez organizację, bez mocnego nacisku i lobbowania na partie. Nie widzę nic w tym złego, jeśli związek zawiera porozumienie z taką partią, która obiecuje realizować jego postulaty. I żeby było jasne, nie uważam, aby działania pana Guza były naganne. W demokratycznym państwie takie postępowanie jest jak najbardziej dopuszczalne.

Tylko cały czas głowię się, dlaczego związkowi „Solidarność” odbiera się prawo do bycia pełnoprawnym bytem w życiu politycznym naszego kraju?

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy