Zachodni wiatr
Właśnie patrzę na mapę pokazującą wynik II tury głosowania wyborów prezydenckich w poszczególnych województwach. Podział na Polskę wschodnią i zachodnią jest uderzający. Na zachodzie wszędzie wygrał Komorowski, a na wschodzie – Duda. Gdy poprowadzić linię równoleżnikową czy to przez Polskę północną, środkową czy południową – poparcie dla Komorowskiego systematycznie spada, jeśli idziemy z zachodu na wschód. Tylko Dolny Śląsk trochę łamie tę prawidłowość, ale jest to łatwo wytłumaczalne złością górników Zagłębia Miedziowego do Platformy. Taki podział Polski był widoczny w wielu poprzednich wyborach: wschód głosuje na PiS, zachód na PO, decydują województwa środkowe. Tym razem Komorowski wygrał w śląskim, a Duda w łódzkim a mazowieckim (choć w samej Warszawie przegrał zdecydowanie).
Tak wyraźny podział preferencji nie można tłumaczyć nadal tym, że na Ziemie Odzyskane przybyli ludzie „bez korzeni”. Wszak Wielkopolska czy Kujawy również wpasowują się w ten podział. Tak sobie myślę, że bardzo istotnym czynnikiem jest po prostu.. zachodni wiatr. Mieszkańcy województw zachodnich mają od dziesięcioleci bezpośredni kontakt z Niemcami i z Czechami. Jednodniowy wypad do Berlina, Drezna czy Pragi to normalka. Dla mieszkańców Lubelszczyzny czy Podkarpacia to niemożliwe. Oni często stykają się z Ukraińcami czy Białorusinami.
Z kim przestajesz – takim się stajesz! W przysłowiach doprawdy jest wielka mądrość. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć fakt, że to potomkowie zaściankowych Pawlaków i Kargulów są teraz najbardziej „europejscy”? Sporo jeżdżę po Polsce i widzę wyraźne różnice w mentalności. Dziesięć lat temu (nie wiem czy jeszcze teraz) w Warszawie powszechnie można było spotkać prymitywne warzywniaki. Ot, ktoś postawił na chodniku skrzynki z kartoflami i kapustą, i handlował. Przeżyłem mały szok schodząc do tunelu na dworcu Warszawa Zachodnia – na całej długości obstawiony był handlarzami wystawiającymi różne różności na byle czym i byle jak. We Wrocławiu czy nawet w moim niewielkim Głogowie tego już wówczas nie było od wielu wielu lat! Wrocław jest bardziej „europejski” od Warszawy, która raczej przypomina skrzyżowanie Ameryki i Azji.
Zachodni wiatr niesie z sobą zasiew demokracji liberalnej – szczególnie ważną wartością jest wolność, a w konsekwencji świeckie państwo. Polacy ze wschodu bardziej od wolności cenią bezpieczeństwo socjalne, a polskość jest dla nich nierozerwalnie złączona z katolicyzmem.
Podobne podziały są między wielkimi a małymi miastami (i oczywiście wsiami). Takoż między bardziej i mniej wykształconymi obywatelami. Im większe wykształcenie i im większe miasto – tym większe poparcie dla wolności czyli demokracji liberalnej. Rzecz jasna mówimy o statystyce, a nie o konkretnych ludziach!
Młodzi zbuntowani wyborcy Kukiza są zapatrzeni nie na wschód lecz na zachód. Chcą, żeby w Polsce było jak w Niemczech czy Wielkiej Brytanii: praca dla młodych i to nie na umowach śmieciowych, ale wolność, tak wolność wypowiedzi, wyznania, marihuany i w ogóle wszystkiego! Ich złość kieruje się póki co przeciw Platformie z powodu braku pracy i raczej z powodu zbyt małej dawki liberalizmu w Polsce!
Nie są to – wbrew obecnemu triumfowi – dobre wieści dla bogoojczyźnianej prawicy. Być może w tym roku jesienią PiS z twarzą Kaczyńskiego, Macierewicza czy Kamińskiego ma ostatnią szansę na wyborczy sukces. W dłuższej perspektywie czasowej elektorat popierający tego typu polityków zapewne będzie się systematycznie kurczył.