Wyklęci czy niezłomni?
W całym kraju zaczynają się obchody poświęcone pamięci żołnierzom podziemia antykomunistycznego z lat 1944-1963. Jednocześnie pojawia się coraz więcej głosów, by zamiast mówić i pisać żołnierze wyklęci, posługiwać się terminem niezłomni.
Kłopot w tym, że ten pierwszy termin został zapisany w ustawie z 2011 roku o obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych właśnie. Przeciwnicy tego słowa mówią, że przecież to komuniści chcieli całkowicie zatrzeć po nich ślady, przeklinając ich na wieki. Nie udało się. Wprawdzie i w wolnej Polsce trzeba było długo czekać na przywrócenie im należnej w historii rangi, ale teraz już nikt nie jest w stanie zatrzymać triumfalnego powrotu tych, których chciano wyrzucić na śmietnik historii.
Teraz dzień 1 marca stał się symbolicznym początkiem działań na rzecz przywrócenia Żołnierzom Drugiej Konspiracji należnego Im miejsca w panteonie narodowej pamięci. Data 1 marca nie jest przypadkowa. Tego dnia w 1951 w mokotowskim więzieniu komuniści strzałem w tył głowy zamordowali przywódców IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość – Łukasza Cieplińskiego i jego towarzyszy walki. Tworzyli oni ostatnie kierownictwo ostatniej ogólnopolskiej konspiracji kontynuującej od 1945 roku dzieło Armii Krajowej.
Uzasadnienie dołączone do projektu ustawy głosiło, że ustanowienie święta „jest wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji patriotycznych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny (…). Narodowy Dzień pamięci „Żołnierzy Wyklętych” to także wyraz hołdu licznym społecznościom lokalnym, których patriotyzm i stała gotowość ofiar na rzecz idei niepodległościowej pozwoliły na kontynuację oporu na długie lata”.
Czy ten spór o nazwę jest zasadny, jeśli środowisko kombatantów zrzeszone w NSZ uważa, że ten termin oddaje istotę problemu. Właśnie ci żołnierze byli szczególnie i bezwzględnie zabijani, torturowani i skazywani na śmierć i więzienie. Dzisiaj trwają intensywne ekshumacje, poszukiwane są tajemne miejsca ich pochówku.
Historycy mają na temat terminologii podzielone zdania. Za nową nazwą szczególnie optuje wielce zasłużony w odkrywaniu grobów prof. Krzysztof Szwagrzyk. Jednak inni, np. prof. Jan Żaryn uważa, że można posługiwać się obiema nazwami.
Może komuś ta kwestia wydawać się błaha, ale niejednokrotnie byłem świadkiem ile emocji wywołuje ta sprawa. Myślę jednak, że niepotrzebnie. Przecież nie można traktować dosłownie tego epitetu. Warto ponadto zwrócić uwagę jak wielki patriotyzm rozbudza to święto wśród młodzieży. Czy właśnie nie dlatego, że od początku kiedy rozpoczęły się obchody, władze państwowe nie traktowały tych uroczystości poważnie? Podejrzewam, że oczekiwano, iż będzie to jedno z kolejnych niszowych świąt dla kombatantów. A tu stało się zupełnie inaczej.
Niektórzy publicyści zastanawiają się czy to jakaś moda czy rzeczywiście coś trwałego. Obserwując środowiska, szczególnie młodzieżowe, zajmujące się tym tematem, z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że jest to coś naprawdę trwałego. Młodzież jest bardzo wrażliwa na wszelkie przejawy fasady i widzi doskonale, jak tragiczne były losy tych żołnierzy. Widzą doskonale, jak nie tylko władze komunistyczne, ale i w Polsce po 1989 r. robiły wiele, by zatrzeć prawdę o żołnierzach podziemia antykomunistycznego.
To młodzi ludzie z wielkim nakładem sił i środków poświęcają swój czas, odtwarzając w grupach rekonstrukcyjnych te zapomniane zdarzenia.
Wyklęci byli zawsze Niezłomni. I niech tak pozostanie. Szkoda czasu na jałowe spory, lepiej zająć się przede wszystkim upowszechnianiem wiedzy o tych czasach, i o tych ludziach.
Janusz Wolniak