Warto
Obiecałem, że wrócę w swoim felietonie do wyborów samorządowych. Wspominałem także, że sama kampania wyborcza, to wręcz kopalnia tematów i inspiracji do kolejnych opisów otaczającej rzeczywistości.
Moment jest również odpowiedni na takie refleksje, gdyż na Dolnym Śląsku, czyli mojej małej Ojczyzny, zawarta została koalicja, która sprawia, że Prawo i Sprawiedliwość po raz pierwszy będzie współrządzić w województwie. Ten kawałek Polski stał się zatem taką wyspą na platformianym morzu (coraz mniejszym co prawda) zachodniej Polski.
Teraz więc pięć lat starań o to, by wyborcy, którzy obdarzyli zaufaniem obecnie rządzącą partię, nie uznali oddanego głosu za stracony.
Pewnie to truizm, ale nie można o tym zapominać, bo – jak mówi stara prawda – kolejna kampania wyborcza zaczyna się na drugi dzień po ogłoszeniu wyników wyborów. Nie wolno spocząć na laurach. A co nie daj Boże uznać, że to zwycięstwo nam się należało, i teraz nie trzeba już nic robić.
Specyfika wyborów samorządowych sprawia, że w zasadzie, to wszyscy ogłosili zwycięstwo, bo każde z ugrupowań znajdzie takie miejsce na mapie politycznej Polski, gdzie coś wygrało. A to miasto, a to powiat, a to województwo… I wtedy, często wbrew faktom, ogłaszać światu, że wygraliśmy!
A co do moich doświadczeń wyborczych, to niemal 3 tysiące głosów, które na mnie zostały oddane, to też i zobowiązywanie…
Każde wybory, to sprawdzian i niepewność, czy to, co się proponuje lub robi, znajdzie oddźwięk i odbiorców. I czy oni na pewno znajdą twoje nazwisko na karcie do głosowania i postawią przy nim, a nie na tobie, krzyżyk.
A jeśli to nazwisko należy poszukiwać nie na pierwszym, czy drugim miejscu, a – jak w moim przypadku – na szóstym, to tym bardziej należy docenić każdy z tych głosów.
Zresztą już po samych wyborach, a to już ponad miesiąc z okładem, co rusz słyszę od wielu spotykanych przeze mnie osób ocenę, że mój wynik był dobry i zauważony. I to również bardzo szanuję…
Wracając do koalicji z Bezpartyjnymi Samorządowcami… Nazwa tej formacji może zastanawiać, tym bardziej, że członkowie tejże do nowicjuszy politycznych nie należą i z niejednego politycznego pieca chleb jedli. I nie żeby to był jakiś wytyk z mojej strony. Chcę tylko wskazać doświadczenie, jakie posiadają owi członkowie dolnośląskiej koalicji samorządowej.
I co warte zauważenia, wbrew opowieściom przeróżnych „totalsów”, czy sprzyjających im mediów – Prawo i Sprawiedliwość nie chce pełni władzy. Że potrafi się posunąć na tej ławce. A jako dowód niech świadczy to, że na pięciu członków Zarządu województwa trzech (w tym marszałka) mają właśnie Bezpartyjni Samorządowcy.
Wchodząc nieco na kolejowe podwórko, to nie unikniemy kwestii chociażby Kolei Dolnośląskich, której stuprocentowym właścicielem jest samorząd wojewódzki. I nie żebym coś chciał przez to w tym miejscu powiedzieć, ale fakty są takie, a nie inne. Zresztą sam korzystam z usług tego przewoźnika, i to dość często, i mam swoje przemyślenia na temat funkcjonowania KD.
Ale nie jest to na tyle istotne, by zaprzątać głowy moich Czytelników. Myślę, że przyjdzie na to inna pora, a i okoliczność.
Wspomnę tylko na chwilę Kongres Rozwoju Transportu w Łodzi (relacja wewnątrz numeru), kiedy to odbyła się ciekawa i w mojej ocenie bardzo merytoryczna dyskusja z przedstawicielami przewoźników samorządowych, w tym wiceprezesa zarządu Kolei Dolnośląskich… Choć temat dotyczył Wspólnego biletu, czy programu kolej+, ale ilość wątków, która pojawiła się w dyskusja była tak duża i interesująca, co dowodzi jak wiele jest jeszcze do zrobienia w tym obszarze polskich kolei. I KD może być jednym z liderów tych zmian.
Wracając jeszcze do wspomnianych doświadczeń kampanijnych, to muszę słów kilka poświęcić Internetowi, a może ściślej Facebookowi.
Bez wątpienia jest to wyjątkowe narzędzie promocyjne, i to na różnych poziomach. To, że zdecydowałem się po raz pierwszy w czasie moich wyborów na takie zaangażowanie internetowe, uważam za pozytywne doświadczenie.
Dzięki stronie mogłem w każdej chwili dzielić się swoimi przemyśleniami i ocenami na różne tematy. I tymi związanymi z programem wyborczym, ale i tymi, nazwę je ogólnymi, jak chociażby wspomnianym w poprzednim numerze „Wolnej Drogi” tematem stosunków polsko-niemieckich, szczególnie na terenach właśnie Dolnego Śląska.
I tyle na początek moich przemyśleń powyborczych. Pewnie będę jeszcze do nich wracał, bo warto…