W sezonie ogórkowym
Wakacje nieco spuściły nadęty balon politycznych emocji na rzecz emocji sportowych. Olimpiada w Rio zaczęła się od wielkiego sukcesu Rafała Majki i wydawało się, że niemal codziennie będziemy cieszyć się z jakiegoś medalu. Ale dalej tak słodko już nie było. Jeden po drugim zawodzili, murowani wydawałoby się faworyci. Przed igrzyskami malkontenci mówili o 20 medalach, a optymiści o 30, skończyło się na 11. Niemniej ogłoszono, że to jednak sukces, bo w XXI wieku więcej medali Polacy na olimpiadach nie zdobyli. Rzeczywiście, cztery lata temu było ich 10, ale wcześniej więcej było złotych. Kiedy zaś porównamy się z innymi krajami, o mniejszym potencjale ludzkim, na ten przykład z bratnimi Węgrami, którzy zdobyli w sumie 15 medali, ale aż 8 złotych, to wydajemy się być po prostu Kopciuszkiem. Najgorsza była klęska ciężarowców. Nie dość, że nie zdobyli po raz pierwszy od ponad 40 lat żadnego medalu, to jeszcze zaliczyli wstydliwą dopingowa wpadkę.
Nasi sprawozdawcy telewizyjni do końca jednak pozostali w konwencji propagandy sukcesu. Wioślarki i fenomenalna Anita Włodarczyk nie mogą zaciemniać mizeroty naszego sportu. Popatrzmy na fakty. Lekkoatleci, którzy mieli najwięcej medali przywieźć, co rusz spalali się psychicznie. Czyżby zabrakło środków na psychologów? Kiedyś medalowe dyscypliny takie jak pływanie, boks, dżudo, gry zespołowe, dzisiaj całkowicie zaniedbane.
Generalnie nie zawiedli wioślarze i kajakarze. To wydają się sporty czyste, najmniej skażone komercją. I widać to zresztą po tych sportowcach, skromnych i przeżywających autentycznie i sukcesy i porażki.
Wracając zaś do lekkoatletyki, to wyjątkową odwagą, jak na obecne czasy okazała się Joanna Jóźwik. Miała odwagę powiedzieć to, co każdy obserwator widział gołymi oczami. W biegu na 800 m pierwsze trzy miejsca zdobyły osoby mało przypominające płeć żeńską. Jeśli tak ma w przyszłości wyglądać sport to ja dziękuję.
Myślę, że jednak i nasi komentatorzy i publicyści sportowi zaczną wkrótce racjonalnie myśleć i ktoś publicznie powie w końcu, że te igrzyska były nie sukcesem, ale klęską polskiego sportu. I mam też nadzieję, że reforma edukacji też uwzględni fakt, że sport masowy w Polsce przestał istnieć.
Ktoś powie, a co mnie tam sport obchodzi. To nie tylko sukcesy profesjonalistów, ale zdrowy rozwój młodego pokolenia, to wzorce, to wartości, rozwijające szereg nieodzownych cech charakteru. Popatrzymy na wielkie uczelnie światowe. W ich murach są reprezentacje sportowe. Przecież starożytni ukuli maksymę – w zdrowym ciele, zdrowy duch! A zdrowotność? Przecież wiele schorzeń bierze się z braku ruchu, z tego że człowiek lekceważy aktywność fizyczną. Można patrzeć obojętnie na te czy inne dyscypliny sportowe, ale nie można lekceważyć sportu jako takiego.
W tym roku mieliśmy dwie wielkie imprezy sportowe – mistrzostwa Europy w piłce nożnej i olimpiadę. W piłce coś się ruszyło. Mamy liczącą się na kontynencie reprezentację, wielu piłkarzy w prestiżowych drużynach, Legię w Lidze Mistrzów, ale reszta sportu niestety w dołku.
A wracając do polityki. Mam nadzieję, że nikt nie będzie sportu upolityczniał. To powinien być temat apartyjny, ponad wszelkie spory, bo przecież tu chodzi o rozwój następnych pokoleń.
Nie pominę jednak jednego przykładu, który okazał się niezwykle wstydliwy dla prezydent Warszawy Hanny Walz. Okazało się, że klub Skra Warszawa, w którym trenuje Anita Włodarczyk jest zadłużony i w opłakanym stanie, a włodarze miasta nic nie zrobili dotąd, by tę sytuację zmienić. Może złoto Włodarczykowej zmieni ich nastawienie. Przy takiej mistrzyni nie jeden chciałby się ogrzać tym sukcesem.
Tymczasem kończy się sezon ogórkowy i …znowu Trybunał. Ale, kto jeszcze chce tego słuchać? Chyba tylko podpuszczana przez Platformersów Komisja Europejska.
Za chwilę rozpocznie się też nowy rok szkolny. Jeszcze po staremu, ale do drzwi puka już zapowiedziana przez resort edukacji reforma strukturalna. Za trzy lata ma nie być już gimnazjów, a za rok zacznie się tworzyć szkołę powszechna, jak dawniej 8-klasową. Mają też powrócić 4-letnie licea i 5-letnie technika, a szkoły nie będą już zawodowe tylko branżowe.
Może i za sprawą programu 500+ ruszy się coś w dzieciach i wyjdziemy z dołka demograficznej zapaści.
Koniec sezonu ogórkowego, pora wziąć się do pracy!
Janusz Wolniak