Banner

W obronie gimnazjów

Gimnazja mają w Polsce całkiem sporo przeciwników. O ile się nie mylę, dwie największe partie opozycyjne zapowiadają ich likwidację w przypadku dojścia do władzy. Mocno mnie to niepokoi, by nie powiedzieć, że przeraża..

Dlaczego? Trzeba po kolei. Gimnazja – funkcjonujące od 1999 roku – są centralnym punktem nowego systemu oświaty wprowadzonego przy pełnym poparciu NSZZ „Solidarność”. Ich przeciwnicy mówią z reguły o potężnych problemach wychowawczych. Uczniowie gimnazjów są bowiem w najgorszym wieku buzujących hormonów. Ten czynnik raczej nie zależy od szczegółów systemu oświaty. Jednak wielu pedagogów uważa, że konieczność szukania sobie nowego miejsca w nowym zespole przez trzynastolatków dodatkowo wzmacnia negatywne aspekty wieku dojrzewania.

Z kolei niespodziewanego sojusznika znalazły gimnazja w.. OECD czyli organizacji skupiającej najbardziej rozwinięte państwa świata. Konkretnie chodzi o międzynarodowe bardzo poważne badania pod nazwą PISA. Badane są umiejętności i wiedza ważna z perspektywy wyzwań, przed jakimi 15-latkowie staną w swym dorosłym życiu. W ciągu ostatnich dziesięciu lat „postępy polskich uczniów są imponujące!” Można o tym przeczytać szerzej choćby w Wikipedii pl.wikipedia.org/wiki/PISA_(badanie)). Te rzeczywiście wspaniałe wyniki polskich gimnazjalistów są zdecydowanym, bo obiektywnym, potwierdzeniem, że reforma edukacji przyniosła piękne owoce.

Jeśli ktoś chce teraz tę reformę zupełnie odwrócić – powinien najpierw przedstawić podobnie rzetelny raport, który by uzasadniał likwidację gimnazjów. Nic mi o takim raporcie nie wiadomo. Argumenty wychowawcze opisane na początku są słabe i subiektywne. Poza tym ich autorzy zapomnieli chyba o jednym z powodów do utworzenia gimnazjów. Otóż twórcy reformy pragnęli oddzielić nastolatków burzliwie wchodzących w wiek dojrzewania od małych dzieci. Co teraz krytycy chcą zrobić? Czy rzeczywiście chcą, by młodociani przestępcy i narkomani (którzy niestety zdarzają się w gimnazjach) dzielili wspólne korytarze i toalety z dziećmi nauczania początkowego? Być może przedłużenie szkoły podstawowej zmniejszyłoby trochę „gimnazjalną” patologię, ale nieuchronnie zwiększyłoby demoralizację całkiem małych dzieci!

Czy warto robić potężną i bardzo kosztowną reformę oświaty mając tak wątłe i wątpliwe podstawy? Wszak „nie zmienia się drużyny, która wygrywa”. Prawdziwym przerażeniem napawa mnie lekkomyślność polityków, którzy, ot tak sobie, chcą rozwalić to, co inni z takim trudem zbudowali. Edukacja wymaga spokoju, spokoju i jeszcze raz spokoju. Jedna reforma w pokoleniu całkowicie wystarcza. Sądzę, że Sekcja Krajowa Oświaty powinna zabrać głos w tej sprawie i zdecydowania bronić może najważniejszej polskiej reformy ostatnich dwudziestu lat. Reformy, której jest współautorem i z której powinna być dumna!

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy