Ślimak, ślimak pokaż… płetwy?
Absurd? Niestety nie dla wszystkich. Kiedy w 2010 r. Francja zażądała dopłat do swoich hodowli ślimaków, Unia Europejska wiedziała co należy zrobić. Jako, że z Funduszy Europejskich wspierana może być jedynie hodowla ryb, uznano, że ślimak to ryba. I kasa leci…
Podobnie wygląda sytuacja z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego o możliwości zrzeszania się w związkach zawodowych tzw. prekariuszy. Czyli wszystkich zatrudnionych na umowach śmieciowych. Zapiała z zachwytu Gazeta Wyborcza, cyt.: “…”pracownicy”, to znacznie szersza grupa niż tylko szczęśliwi posiadacze etatu.” Zgroza.
Muszę niestety odnieść się do definicji. Za prof. Guyem Standingiem (Anglia) prekariusze (zatrudnieni na śmieciówkach lub samozatrudnieni) pozbawieni są siedmiu gwarancji zatrudnienia, m.in: ochrony pracownika przed zwolnieniem i stosowaniem w tym zakresie przepisów prawa, ochrony zdrowia pracownika, zapewnienia nauki zawodu, szkoleń, dopasowanej do wykonywanej pracy STAŁEJ pensji czy wreszcie przedstawicielstwa interesów pracownika czyli bycia członkiem związku zawodowego. I tego ostatniego dotyczy orzeczenie naszego Trybunału.
Orzeczenie TK zrównuje prekariuszy z pracownikami. Będą mogli zrzeszać się w związki zawodowe. Tylko w obronie jakich praw prekariuszy będą mogły stanąć związki zawodowe? Prawa do odpoczynku, poprzez ustalenie planu urlopów z przedsiębiorcą? Nie, ponieważ nie są Oni objęci prawem do płatnego urlopu. Będą mogły związki uzgodnić z przedsiębiorcą regulamin pracy i płacy? Nie, ponieważ prekariusze nie są pracownikami w rozumieniu Kodeksu Pracy, są “wyjęci spod prawa”. Czy może będą mogły związki zawodowe skorzystać z prawa konsultacji wypowiedzeń i zwolnień dyscyplinarnych? Na pewno nie, ponieważ … patrz wyżej. To może związki zawodowe będą mogły upomnieć się o takiego członka, jeżeli zostanie na niego nałożona kara porządkowa? Nie, ponieważ… znów jak wyżej. To może będzie mógł związek zawodowy upomnieć się o wysokość wynagrodzenia takiego nieszczęśnika, bo przecież w Polsce jest określone minimalne wynagrodzenie. Też nie. To może związki zawodowe będą w stanie uzgodnić regulamin funduszu socjalnego. A no też nie. I już widzę oczyma wyobraźni, jak ta sama Gazeta Wyborcza, za pół roku będzie pisać, że formuła związków zawodowych już się wypaliła, nie przystaje do dzisiejszych czasów i że skoro nie są w stanie pomóc prekariuszom w Polsce mimo tak korzystnego orzeczenia Trybunału to na śmietnik historii z nimi itd….
Częstym zarzutem stawianym związkom zawodowym jest fakt, że w dużych, popaństwowych zakładach pracy są silne, natomiast w firmach prywatnych uzwiązkowienie już nie jest tak imponujące. Biorąc pod uwagę argumenty z kilku akapitów powyżej oraz fakt, że w dużych, popaństwowych firmach pracownicy wciąż są zatrudnieni na umowy o pracę, nietrudno zrozumieć tę “zaskakującą” dysproporcję. Dysproporcję będącą wynikiem usilnych starań rządzących, również na szczeblu europejskim.
Niebezpieczeństwo jest niestety o wiele większe. Tego typu orzeczenia, zgodne z pewnym oczekiwaniem politycznym, próbują nam wszystkim wmówić, że … ślimak to ryba. Że normalne jest życie prekariuszy, w niepewności jutra, życie w którym nic nie można zaplanować, począwszy od miejsca pracy a skończywszy na miejscu zamieszkania. Że normalne jest to co jest absolutnie nienormalne. Z resztą dotyczy to nie tylko sfery stosunków pracy. Nic nie stoi już na przeszkodzie, aby przedsiębiorcy na jeszcze większą skalę (więcej niż obecne 27%) zaczęli stosować śmieciówki: przecież TK orzekł, że prekariusze, to też pracownicy, w pełnym tego słowa znaczeniu.
Dziwi tylko, że niewielu fachowców dostrzega drobny fakt, będący podstawą do odróżnienia czy mamy do czynienia z faktyczną umową cywilno-prawną, czy też próbą ukrycia stosunku pracy. O czym mowa? Ano o możliwości wykonania umowy innej niż umowa o pracę za pośrednictwem osób trzecich. Chcecie w praktyce zobaczyć czy ślimak ma płetwy? Wyślijcie do waszej pracy w swoim zastępstwie kolegę…