Banner

Robin Hood z Solidarności

Chciałbym przedstawić kolejne – po „historycznych” – argumenty na rzecz nieangażowania się Związku w bezpośrednią politykę. Może dość abstrakcyjne, raczej dla osób lubiących „pofilozofować”. Jednak według mnie najważniejsze, bo najbardziej fundamentalne..

Żeby jakiekolwiek przedsięwzięcie mogło skutecznie i efektywnie działać – musi być klarowny i jasny podział ról i zadań. Dotyczy to zarówno fabryk i szkół, jak i organizacji oraz związków zawodowych. Zasada ta obowiązuje również w państwie. Sprawne działanie demokratycznego państwa prawa wymaga jasnego podziału ról i zadań. Podstawową rolą związku zawodowego jest obrona interesów pracowniczych członków związku. Tak to formułuje Statut NSZZ „Solidarność”. Notabene, wśród wielu szczegółowo wymienionych w Statucie zadań i celów Związku jakoś nie widzę żadnego związanego bezpośrednio z zaangażowaniem w wielką politykę!

Weźmy dość czytelny przykład. Otóż fundamentem praworządności jest to, że w każdym procesie sądowym uczestniczy obrońca i oskarżyciel, a sprawę rozstrzyga sąd. Wyobraźmy sobie, że każdy z nich kieruje się przede wszystkim swoim sumieniem, a nie wymogami prawa. Czy byłaby dobra taka dowolna zamiana ról? Na przykład sumienie adwokata nagle nakazuje mu nie bronić, lecz oskarżać oskarżanego. W innym procesie to prokurator uznaje, że trzeba bronić, a nie oskarżać. Uff, oznaczałoby to straszny bigos i koniec praworządności w ogóle! Zatem ostrożnie ze stawianiem czyjegokolwiek sumienia ponad prawem. Bowiem sumień mamy w Polsce ze 30 milionów, a każde inne.

W państwie prawa mamy wyraźny podział zadań. Związki zawodowe to obrońcy pracowników, z drugiej strony mamy przedsiębiorców, którzy chcą ich „pognębić”. Konflikty o kształt prawa między nimi rozstrzyga wybrany przez Naród Parlament i Rząd. I tak ma być! To „władza” ma mandat od społeczeństwa do stanowienia prawa, nie związek zawodowy. Nawet tak zasłużony jak nasz.

Obecne postępowanie niektórych czołowych działaczy Związku przypomina mi obrońcę, który wkurzony przegraniem kilku spraw, postanawia obalić sędziego i zająć jego miejsce, żeby było dobrze i sprawiedliwie. I co, będzie? A gdzie tam. Ludzie stracą obrońcę! Na jakiś czas, bo są inni chętni do zajęcia tego pustego miejsca. Czy o to chodzi?

Moim bohaterem z dzieciństwa jest Robin Hood. I do dziś mi się wydaje, że rola związkowca przypomina to, co robił ów sympatyczny banita z lasu Sherwood. Bowiem bronił on uciśnionych i prześladowanych przed nadużyciami złej władzy symbolizowanej przez złego szeryfa z Nottingham. Taka jest właśnie rola dobrego związkowca: bronić praw i godności pracowników przed silniejszymi od nich pracodawcami. W moim ulubionym serialu „Robin z Sherwood” jest scena, gdy banda pojmała szeryfa i przyjaciele radzą Robinowi: zabij go i zajmij jego miejsce, będzie lepiej! Lecz Robin odmawia i puszcza szeryfa wolno wiedząc, że ów będzie nadal gnębił ludzi! Głęboka mądrość mówi mu (i nam chyba też), że wbrew pozorom nie będzie dobrze, gdy obrońca ludu zasiądzie na tronie władzy.

Już to zresztą przerabialiśmy, z fatalnym skutkiem, patrz poprzedni wpis.

Nie próbujmy pchać się do władzy, ani samodzielnie, ani w partyjnym przebraniu. Jesteśmy – i zostańmy – obrońcami. Ludzie właśnie tego potrzebują i tego od nas oczekują. A władzę wybiorą sami, jaką zechcą. Mają do tego pełne prawo. My, działacze „Solidarności” po prostu zawsze brońmy uciśnionych. Jak Robin Hood.

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy