Banner

Paliwo

Kiedy na początku roku pisałem w tym miejscu między innymi o Lechu Wałęsie, nie spodziewałem się, że niczym bumerang sprawa przeszłości byłego prezydenta tak szybko wróci na czołówki wiadomości, i to z taką siłą.  Teczki znalezione w domu Czesława Kiszczaka mają siłę rażenia bomby atomowej, i stanowią swoistą zemstę zza grobu…  Chyba…

A pisałem na trzeciej stronie cytując Monteskiusza: „Szczęśliwy jest naród, którego historia jest nudna”. Nasza na pewno nudną nie jest. Debata o niej takoż. Każde niemal Obchody Rocznicy Wydarzeń Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność” budzą kontrowersje.

I znów wrócę do moich słów… Te kontrowersje najczęściej były za sprawą Lecha Wałęsy, który onegdaj na przykład zakwestionował udział Instytutu Pamięci Narodowej w komitecie honorowym obchodów.

Ku zdumieniu nikt nie zaprotestował, i tak ziściło się jedno z marzeń przeciwników IPN-u – mamy kolejny dowód na to, że ta instytucja winna być zlikwidowana, bo niczemu i nikomu (oprócz PiS-u oczywiście) nie służy.

Wniosek to o tyle zasadny, i jedynie słuszny, gdyż nasza najnowsza historia jest już w stu procentach wyświetlona i nareszcie jednoznacznie opisana.

Przecież jest już jasne, że Polsce niepodległość „dali” Jaruzelski z Kiszczakiem (za Rafałem Ziemkiewiczem) doceniając w ten sposób wieloletnią heroiczną walkę Lecha Wałęsy, któremu „różne Gwiazdy, Wyszkowskie i Walentynowicze” (słowa samego noblisty) tylko w tej walce przeszkadzali.

Zresztą te zabiegi, to tylko kolejna odsłona spektaklu, który kreują obrońcy tego, co się wydarzyło przez ostatnie niemal 26 lat. Jak to ujął kiedyś Bronisław Wildstein: Establishment III RP chętnie przykroi „Solidarność” do wymiaru orszaku triumfalnego Wałęsy.

A przecież „pisowski” IPN nie może w tym orszaku kroczyć. Najpierw opublikował „zbrodniczą” książkę Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” (niedawno przywoływana w związku z powołaniem Bogusława Kowalskiego na prezesa Zarządu PKP SA), a później jego pracownik, Paweł Zyzak, wydał „obrzydliwy paszkwil” zatytułowany „Lech Wałęsa. Idea i historia”.

Najgorsze w tym oczywiście było to, że obie publikacje – mówiąc delikatnie – nie były przychylne byłemu prezydentowi.

A wiadomo, co się robi z ręką podniesioną na…

Najlepiej ilustruje to przypadek Pawła Zyzaka. Po publikacji jego książki najpierw ówczesna minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka zażądała kontroli w Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie Zyzak bronił pracy magisterskie (stała się ona kanwą książki), by za chwilę przymuszono szantażem IPN do tego, by nie przedłużał umowy o pracę z autorem publikacji.

I tak „oprawca” został bez pracy, objęty swoistą infamią. I dobrze mu tak!

I oto dzisiaj mamy jakby zawrócenie historii. No, bo wszystko było wyjaśnione… A tu masz babo placek. Znowu jakieś teczki.

A może warto zapytać co poniektórych – a ile takich „dokumentów” kryje się w różnych szafach i czekają na swój czas? Jakie to rewelacje (może warto to słowo zamknąć w cudzysłów) jeszcze kryją?

A wydawać się mogło jeszcze kilka miesięcy temu: wara od twórców III RP! Niech nikomu nawet przez myśl nie przejdzie krytykowanie, a już – uchowaj Boże – zadawanie niewygodnych pytań!

No i mleko się rozlało…

A ja chciałem o czymś pozytywnym. O Planie wicepremiera Mateusza Morawieckiego. O przyszłości. Jak to ująć sam autor: „Chcemy stworzyć oryginalną ścieżkę rozwoju, bo nasze paliwa gospodarcze już się wyczerpały”. Plan opiera się na pięciu filarach: reindustrializacji, wspieraniu firm innowacyjnych, pozyskiwaniu kapitału na rozwój, ekspansji zagranicznej oraz na rozwoju społecznym i regionalnym. – Chcemy wykorzystać 450 mld zł, z wkładem własnym, na inwestycje prorozwojowe – stwierdził Mateusz Morawiecki.

No, ale o tym innym razem. Bo teczki teraz przebijają wszystko.

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy