Kto się skompromitował – naród czy państwo?
Kiedy rok temu Jarosław Kaczyński w Dzień Niepodległości ogłosił kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę, mało kto wierzył, że to człowiek, który jest w stanie przerwać dalsze rządy Komorowskiego. Kiedy rozpoczęła się kampania do parlamentu, mało kto wierzył, że PiS wygra niemal w całym kraju i będzie formować rząd większościowy. Że lewica pocałuje klamkę.
Melduję Panie Prezydencie
Nie wiem czy dowiemy się kiedykolwiek, czy Prezes w swojego nominata rzeczywiście wierzył, czy miał taką intuicję, czy też genialny plan? Liczą się fakty. A te pokazują, że po bardzo pracowitej i intensywnej kampanii, cel został osiągnięty. Belweder, acz nieco przez poprzednika z „Gęsiarek” ogołocony, ale został zdobyty. Otworzyła się droga do zdobycia władzy w Parlamencie, no i oczywiście utworzenie rządu. I znowuż sytuacja się powtórzyła. Nie sądzę, by z ręką na sercu duża liczba rodaków, mogła powiedzieć, tak wierzyłem, powstanie rząd nie muszący wchodzić w żadne koalicje. A tu wprawdzie jeszcze nie powstał, ale to już kwestia paru tygodni i pełnia władzy i zarazem odpowiedzialności przejdzie na Prawo i Sprawiedliwość.
Tradycja i nowoczesność
Kornel Morawiecki w lokalnym programie telewizyjnym te wybory nazwał świętem demokracji, ale zripostował go Krzysztof Mieszkowski, mówiąc że dla niego to wielkie nieszczęście. Obu panów łączy tylko jedno, zostali wybrani po raz pierwszy do sejmu. Przywódca „Solidarności Walczącej” z listy Kukiz 15, a dyrektor Teatru Polskiego z partii Nowoczesna. Dla ludzi ceniących wolność ponad wszystko, demokratyczne wybory, jaki nie byłby ich wynik, są zwycięstwem woli ludzi. Ludzie pokroju Mieszkowskiego bardzo swoiście pojmują swoją nowoczesność. Zresztą nie tylko on dojście prawicy do władzy traktuje jak nadejście zarazy.
Nadchodzi średniowiecze
Odchodząca premier w wieczór przedwyborczy zorganizowała konwencję, na której przestrzegała przed nadejściem średniowiecza. Wyborcy nie posłuchali nie tylko przestróg rządzących polityków, ale też wpływowych dziennikarzy, ich ekspertów i komentatorów. Nie przejęli się groźbą nadejścia Kaczyńskiego i Macierewicza. Nie posłuchali by nie marnować głosu na małe partie. I wybrali może nie armię, ale oddział Kukiza. Może dzięki temu dojdzie też do zmiany konstytucji o wiele prędzej niż się wszystkim zdaje.
Często w chwilach przełomowych mówi się, że już nigdy nie będzie tak jak było. To pewien truizm. Ale w przypadku wyników tych wyborów okazało się, że zabetonowana przez ostatnie osiem lat scena polityczna da się jednak skruszyć. Kiedy ogłoszono ponadto, że najwięcej młodych ludzi głosowało na PiS, Kukiza i Korwina, a najwięcej na PiS głosowało ludzi wykształconych, mainstream ogłosił, że „polski wyborca racjonalny nie jest”.
Michnik i reszta płaczą
Wyborcza pociesza swoich czytelników, że jednak Kaczyński przegrał w Warszawie z Kopaczową, a sam PiS chociaż wygrany, to jednak słabszy niż w niedzielny wieczór. Marna to pociecha, kiedy biorą całą pulę. Michnik już ogłosił światu, że w Polsce nastąpiła katastrofa, a naród strzelił sobie w stopę. Wprawdzie dwa dni po wyborach redaktorzy studzili nieco emocje, pisząc że grozi tylko „orbanizacja light”, ale znowu zaczęli straszyć Kukizem za to, że wprowadził do sejmu narodowców. Tyle ten krnąbrny, nieposłuszny naród powiedział w końcu dość i okazał się wyjątkowo odporny na propagandę różnych Lisów, Kraśków i innych resortowych dzieci.
Wyzwania przyszłości
Byłbym naiwny sadząc, że teraz będziemy żyć w raju. Tak dobrze to nie będzie. Myślę, że jednak to tego nowego parlamentu wejdzie dużo ludzi ideowych, ludzi z pasją i dynamiką zmian. Oni będą gwarancją, by rządząca partia była wierna obietnicom składanym narodowi. Wierzę, że ten parlament będzie twórczą siłą, zdolną przebudować Polskę, ratować przed wszelkimi bezeceństwami, zboczeniami. Przywrócić godność polskiego pracownika. Pokazać, że nasz naród zasługuje na rządy prawe i sprawiedliwe. Na Solidarną Polskę!
Janusz Wolniak