Banner

Kto i gdzie się wałęsa?

Ktoś się nam ostatnio wałęsa pod nogami. Jakieś małe postacie próbują szarpać i kąsać Lecha Wałęsę – wielkiego bohatera Polski i “Solidarności”. Właściwie trudno się dziwić. Polskie piekiełko jest zawsze obecne, a ujawnienie dużej dawki dokumentów z szafy Kiszczaka było doprawdy wybuchowym paliwem. Puszczenie w obieg rzekomych dowodów współpracy Lecha Wałęsy z SB przed rzetelnym ich sprawdzeniem jest cokolwiek podejrzane. Zwłaszcza, że szef IPN dał się już poznać jako historyk podważający rolę Wałęsy podczas odzyskiwania niepodległości w roku 1989. Pisałem o tym więcej w tekście WAŁĘSA A PIŁSUDSKI (http://solidarnosc.wroc.pl/walesa-a-pilsudski/ ), także o tym, dlaczego bardziej cenię Wałęsę niż Piłsudskiego, więc nie będę się powtarzał. Jednak nie potępiam IPN za tę kontrowersyjną decyzję, bowiem w polskich warunkach dokumenty i tak by wyciekły! Może więc lepiej było od razu je ujawnić.

Wyciąganie z nich daleko idących wniosków przed sprawdzeniem autentyczności świadczy o złej woli autorów potępiających komentarzy. Wszak doskonale wiadomo, że SB zatrudniała najlepszych specjalistów, by skompromitować Wałęsę. Udało im się nawet oszukać komitet noblowski. Na szczęście tylko na rok.

Jednak pewne graniczne wnioski wyciągnąć można. Nawet zakładając autentyczność wszystkich donosów i pokwitowań agenta Bolka nie dostajemy nowych faktów istotnie podważających to, co i tak od dawna wiemy. Lech Wałęsa już dawno przyznał (fakt, że niejasno, wręcz pokrętnie), że był uwikłany w jakąś współpracę. Wyznał to już w latach siedemdziesiątych swoim współpracownikom w niezależnej działalności. Swój największy egzamin w tej dziedzinie przeszedł w stanie wojennym uwięziony na długo w Arłamowie. Zupełnie samotny, poddany przeróżnym naciskom i szantażom nie poddał się i nie uległ. To stawia kropkę nad “i”. Wszystko to jest pokazane w pięknym i mądrym filmie Andrzeja Wajdy “Wałęsa. Człowiek z Nadziei”.

Może powinien go obejrzeć Waszczykowski Witold, który publicznie zasugerował, że “projekt wolna Polska” był sterowany przez SB. Jakże to typowa dla polityków PiS prymitywna arogancja! Rzucać publicznie oskarżenia nie pokazując żadnych dowodów! Ba, w tym przypadku nie tylko brak dokumentów potwierdzających tezę Waszczykowskiego. Zachowało się mnóstwo dokumentów tej tezie przeczących, świadczących o tym, że jeszcze od lat siedemdziesiątych Służba Bezpieczeństwa traktowała Lecha Wałęsę jak wielkiego wroga, a nie swojego agenta!

Główny lustrator Wałęsy Sławomir Cenckiewicz jest podobnie stronniczy. Uważa, że w ogóle nie trzeba tych dokumentów sprawdzać. Po co? Jeśli potwierdza to jego z góry przyjęte tezy – to musi być prawdziwe, nieprawdaż? Wątpliwości Karola Modzelewskiego wybitnego historyka i pomysłodawcy nazwy naszego Związku nazywa “pałkarstwem”. Szkoda tracić czas na komentowanie tej subtelności.

NSZZ “Solidarność” na razie w tej sprawie oficjalnie milczy.  Za to Tygodnik Solidarność dołączył do ataku na naszego Pierwszego Przewodniczącego. To co najmniej dziwne! Takie waszczykowskie insynuacje podważają całą historię Związku co najmniej do 1990 roku. Bowiem ówczesny Przewodniczący Lech Wałęsa cieszył się poparciem zdecydowanej większości członków “Solidarności”. Nawet jego kontrowersyjne decyzje – na przykład w sprawie bydgoskiej w marcu 1981 roku – były później potwierdzane przez statutowe organy Związku. Jeśli zatem my, członkowie i działacze NSZZ “Solidarność” zgodzimy się z Cenckiewiczem czy Waszczykowskim – tym samym przyznamy, że nasza działalność była sterowana przez SB. Czy faktycznie chcemy to przyznać? Czyżby tylko nam się wtedy wydawało, że domagamy się pluralizmu i walczymy o wolność? Nie, spokojnie. To im – wymienionym przed chwilą – się wydaje. Wałęsają pod nogami wielkich ludzi i podszczypują. Niech tam mają swoje pięć minut w historii. Bo cała przyszła wieczność ich skaże. Nie na potępienie. Na to nie zasługują. Po prostu na zapomnienie.

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy