Banner

Im lepiej, tym gorzej

Do telewizji publicznej i w ogóle życia politycznego, powoli powraca normalność, ale zwolennicy starej władzy co rusz próbują wmawiać społeczeństwu, że rzekomo dzieje się teraz wielka niesprawiedliwość i zamach na demokrację.

Nowy program „Debata” 26 stycznia w TVP 1 poświęcony był dwom tematom – wizerunkowi Polski w Europie, w kontekście debaty w Parlamencie Europejskim oraz pojawiającym się co rusz informacjom o polskich obozach śmierci. Do studia na Woronicza zaproszeni zostali tym razem nie politycy, ale publicyści i nie tylko z jednej opcji, jak to do tej pory bywało. Naprzeciwko siebie stanęli Jacek Żakowski i Bronisław Wildstein, a sekundowali im m.in. Aleksander Smolar, Andrzej Dudek i Sławomir Sierakowski. Prowadzący całość redaktor Krzysztof Ziemiec momentami czuł się zagubiony. Jednak ważne było to, że nie był żadną stroną, jak to też za czasów reżimowej platformianej telewizji bywało.

Dla liberalnych i lewicowych komentatorów rzeczywistość dalej składa się z miłujących pokój i demokrację przegranych w wyborach partii i tych wilkołaków z PiS-u zawłaszczających wszystko i niszczących te rzekome zdobycze ostatnich 20 paru lat. Owszem były zdobycze, ale dla wybranych, dla nowej postkomunistycznej i postsolidarnościowej elity. Reszta narodu miała słuchać autorytetów budowanych przez środowisko dawnej lewicy przedsierpniowej złączonej pępowiną z uwłaszczoną lewicą. Spacyfikowane wolne media miały starannie dobrane kadry – resortowe dzieci dobrze pilnowały interesu swoich „rodzin”. Temu układowi patronowały nierozliczone i rzekomo dobrze zweryfikowane służby.

Dzisiejszy histeryczny krzyk tych elit to pokłosie grubej kreski. Oni tak przyzwyczaili się do swoich synekurek i wizji świata, że nie mogą nijak pogodzić się, że zwycięski obóz może cokolwiek zmienić. Atak wcale nie rozpoczął się w chwili próby ucywilizowania nadętego Trybunału Konstytucyjnego. Warto sobie przypomnieć, że jeszcze przed powołaniem rządu szydzono z jego obietnic, a dzień po zaprzysiężeniu żądano realizacji zapowiadanych reform.

Myślę, że tych cynicznych graczy PiS zaskoczył tempem przemian legislacyjnych. Gdzie drwa robią, wióry lecą. Nie ma co ukrywać, że pośpiech nie służy tworzeniu dobrego prawa, ale to racja stanu i to powszechne szyderstwo, które rozlewało się z mediów publicznych i komercyjnych, zmusiło zwycięzców do szybkiego działania. Czy można było jeszcze dłużej trzymać Tadlę, Kraśko, Lisa i tym podobnych funkcjonariuszy byłej władzy plujących gęsto na wszystko co robił rząd? Każdy dzień ich pobytu urągał elementarnym standardom przyzwoitości. Kto tego nie widział, i nie chce tego przyznać, kłamie swoim oczom i uszom.

Oponenci rządu próbują wmówić społeczeństwu, że w Polsce zagrożona jest demokracja. Jedyne co naszym kraju jest zagrożone, to status byłych aparatczyków, ludzi którzy traktowali Państwo jako swój własny folwark. Ich wszelkie manipulacje, zaniedbania, zawłaszczania przestrzeni publicznej dla jednej opcji, a być może i niezgodne z prawem działania, doprowadziły kraj niemal na granice rozkładu, i co widzimy teraz dokładnie mogły doprowadzić do tego, co na własnej skórze doświadczają dzisiaj Niemcy, Francuzi czy Szwedzi.

Żadnej islamizacji, żadnych jurnych młodzieńców, żadnego multikulti, żadnego gender. To wszystko, to pętla na szyję, to brak poczucia bezpieczeństwa i upadek rodzimej kultury. Dla lewaków i liberałów to żadne wartości. Udało im się przez ostanie dwa dziesięciolecia bardzo osłabić naszą tożsamość, ale nie na tyle, by naród nie mógł się podnieść i dać odpór chorym ich chorym projektom.

Trzeba dzisiaj tym babciom i dziadkom w szynszylach przypomnieć, co platformiane rządy planowały, i co zrealizowały. Ostatni protest KOD-u był przeciwko inwigilacji społeczeństwa. Czy już zapomnieli, że PO przygotowywała ustawę w tej sprawie. Obecna nie będzie zawierała tych zapisów, które ograniczałyby przeciętnemu obywatelowi jakąkolwiek wolność w granicach prawa. No, ale trzeba próbować postraszyć ludzi, szczególnie młodzież tak wyczuloną na te kwestie.

Pewnie jeszcze nieraz będą próbować kijem rzekę zawracać, ale każdy wie jak nieskuteczne to działanie. Manipulowali ludźmi w mediach od 1989 roku, teraz robią to nie tylko w tych telewizjach, radiach i gazetach, które posiadają, ale wyprowadzają ludzi na ulice. I to ich prawo, ale coraz częściej próbują swoich zwolenników popychać do siłowych rozwiązań. Czyżby komuś zależało na tym, aby w Polsce polała się bratobójcza krew?

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy