Banner

Debata…

Była to jedna z nielicznych debat politycznych, na którą z pewnością cała Polska nie czekała, ot zwykła gadanina dwóch zwaśnionych stron. Zdecydowana większość w moim przekonaniu już ma wyrobione zdanie i chyba tylko kataklizm mógłby ich odwieść od tego co już postanowili. Jeśli mam być szczery, to tą debatę oglądałem dla samego oglądania, już chyba mam takie „zboczenie” wyniesione z wcześniejszej swojej działalności. I w mojej ocenie  tak jak się spodziewałem niczego nowego nie wniosła, czego bym się nie spodziewał.

Należy się zastanowić czy w takiej formule należy kontynuować organizowanie takich debat, bo po co pytania dziennikarzy i ich obecność, skoro żadna kandydatka na nie nie odpowiada. W tym wypadku od dziennikarza lepsze by było nagranie pytania i odtwarzanie go przez lektora. Aż się kłania formuła wzajemnych pytań i ripost, to by wymuszało na kandydatkach odpowiadanie na postawione pytania i wystarczyłaby jedna osoba, która kontrolowałaby czas wypowiedzi. No i oczywiście taka debata miała by swoją dynamikę, a tak z ekranu wiało nudą i karczmarnym jazgotaniem Pani premier w czasie odpowiedzi Beaty Szydło.

Jaki był wynik debaty? Wiemy już wszyscy, że politycy PiS-u odtrąbili zwycięstwo Beaty Szydło, tak samo zwolennicy PO uznali, że Ewa Kopacz znokautowała konkurentkę.

A dla mnie używając terminologii bokserskiej był REMIS z lekkim wskazaniem na Beatę Szydło. Pani Premier zachowywała się bardzkiej jak przekupka na jarmarku, nie potrafiła powstrzymać się od “ględzenia” w trakcie wypowiedzi kandydatki na Premiera Beaty Szydło, no ale to są już standardy PO.

Jedno jest pewne zwycięsko z tej „walki” wyszedł sztab wyborczy PiS-u, wejście na debatę jak i wyjście z niej Beaty Szydło było iście w stylu amerykańskim i w porównaniu z czmychnięciem ze studia pani Premier a także, żenująca konferencja prasowa na korytarzu pokazuje, że sztab wyborczy PO nie wyciągnął wniosków z porażki w wyborach prezydenckich.

A może sławny „Misiu” to koń trojański wpuszczony przez PiS w szeregi PO?

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy