Banner

Czy może być jeszcze gorzej?

Są zawody, które istnieją pod szczególną ochroną. Cała palestra jest tego ewidentnym przykładem. Bardzo rzadko jakiś sędzia, prokurator czy adwokat może zostać skazany. Tu przykładem może być sprawa posła Romana Giertycha. Nie wszyscy wiedzą, że ci, którzy nazywają się specjalną kastą, mają immunitety. Jest ich coś około 20 tysięcy, a ludzie ekscytują się, że 460 posłów i 100 senatorów posiada taką ochronę.

Pod szczególną ochroną są też pracownicy służby zdrowia, szczególnie lekarze. Nawet kiedy wniesione są wobec nich umotywowane zarzuty, to sprawy ciągną się latami, aż wszyscy o nich zapomną. Słynna sprawa byłego marszałka Pawła Grodzkiego pokazuje jak można uniknąć nie tylko kary, ale w ogóle sprawy na wokandzie.

Już George Orwell w Folwarku zwierzęcym opisał na czym polega różnica między równymi a równiejszymi. Dla maluczkich pozostają niewielkie przywileje. Kobiety brzemienne pod warunkiem, że jest to widoczne, mogą usiąść na specjalnym miejscu w tramwaju czy autobusie albo wejść przed kolejkę. Podobnie mają seniorzy, ale ludzie krzywo patrzą na tych, którzy, jak mówią, wpychają się w kolejkę. Na szczęście kolejki w sklepach poza weekendami już tak nie są powszechne, chociaż oszczędne markety, jak Biedronka, zaczynają nas zmuszać do kas samoobsługowych.

Mamy jednak branżę, w której kolejki z roku na rok się wydłużają. Na nic zdają się cudowne reformy, piękne zapowiedzi reform, kiedy rzeczywistość skrzeczy jak nienaoliwiony przez lata zamek.

Różni publicyści czy celebryci wymądrzający się w mediach, chwalący unijny raj, powinni przynajmniej raz w miesiącu przejść się po przychodniach i szpitalach, tak incognito, i porozmawiać z ludźmi o ich problemach.

Kilka przykładów widzianych i zasłyszanych. Pan dzwoniący do rejestracji na specjalistyczne badanie, oczywiście w ramach NFZ. -Proszę Pana, mogę zarejestrować tak za rok gdzieś. Za późno?, będzie Pan szukał gdzie indziej, wszędzie jest tak samo albo gorzej. To, co decyduje się Pan? Słyszę, że się Pan wacha. Dobrze, to napiszę ołówkiem, najwyżej się wygumkuje.

W gabinecie ordynatora starsza Pani. Nie słychać jej głosu, ale za to bardzo wyraźnie i głośno dobiega głos lekarza. -Rozumie Pani, jest Pani w kolejce, zapisana na marzec (rozmowa odbywa się w maju). Na Fundusz, rozumie Pani na Fundusz, w marcu. Do tego czasu zrobi Pani sobie badania i będzie dobrze.

Kobieta ze zbolałą miną wychodzi z gabinetu, gdzie czeka na nią mąż staruszek. Nic nie musi mówić, on już wie, wychodzą milczący. A w poczekalni złowieszczo zostają słowa „na fundusz”.

Czy muszę dodawać, że może jest jakaś krótsza droga, nie na Fundusz.

W innej poczekalni, innego szpitala. Pacjent przychodzi i staje pokornie w kolejce do specjalisty. Pyta zebranych: – Jest już Pan doktor. Tak jest, ale inny. Ja mam zamówioną wizytę z doktorem X.  Pielęgniarka mówiła, że poszedł na urlop. Aha, trudno, ważne że jest jakikolwiek. Ktoś pyta. -A co Pan tak długo był w stanie wytrzymać? – A co miałem zrobić, jakoś ten rok, jak widać, przeżyłem.

Pacjent ze skierowaniem na cito do szpitala. Nigdzie miejsca nie ma, ale w jednym ze szpitali budzą nadzieję. -Proszę przyjść za miesiąc. Ale po chwili pielęgniarka poprawia się. – Nie, niech Pan nie przychodzi, proszę zadzwonić, będzie Profesor i może znajdzie się miejsce na konsultację. Oczywiście pacjent się nie dodzwonił do szpitala. Jakoś tak dziwnie się dzieje, że te telefony albo są głuche albo ciągle zajęte.

Podobno ludzie ze schorzeniami onkologicznymi mogą liczyć na szybsze traktowanie. Ale to chyba w teorii. Pani, która chciała się zarejestrować otrzymała informację, że może na pół roku coś uda. A może za pół roku już jej nie będzie?

I jeszcze jeden przykład. Pacjent po ciężkiej operacji natychmiast zwolniony do domu z zaleceniem co najmniej 3-miesiecznej fizjoterapii. Oczywiście żaden ośrodek nie ma miejsca. Jeśli chce chodzić i żyć, nie może liczyć na Fundusz.

Opowieści można, by mnożyć. Ludzie nie mają już siły narzekać. Stoją, siedzą albo już tylko leżą i czekają pokornie, bo przecież może być jeszcze gorzej.

Kiedyś w przypływie szczerości jeden z polityków powiedział, że mamy Państwo teoretyczne. Na własnej skórze możemy się o tym przekonać codziennie. Ze służbą zdrowia na pewno nie wszyscy, bo ta część osób, która leczy się nie na Fundusz, pojęcia nie ma jak jest naprawdę, ale w innych dziedzinach życia to już musi wszystkich dotyczyć.

Kiedyś na ulicach były patrole policyjne i ich widok zmuszał do ostrożności napędzonych adrenaliną kierowców i pieszych. Dziś powszechne są przejazdy na czerwonym świetle, jazdy rowerzystów i innych jednośladów bez świateł czy libacje na podwórkach. Jak śpiewał Lech Janerka, strzeż się tych miejsc. Jedynie straż miejska czuwa, ale interesują ich jedynie źle zaparkowane samochody.

A my, jak pisał Gothe, -Ciągle mamy nadzieję – i we wszystkich sprawach lepiej mieć nadzieję niż ją stracić.

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy