Czy Morawiecki to faszysta?
Inauguracyjne posiedzenie Sejmu VIII kadencji zostanie zapamiętane szczególnie dzięki wystąpieniu marszałka seniora Kornela Morawieckiego. Kto pamięta jakiekolwiek otwarcie parlamentu, na którym padłyby tak piękne i ważne słowa: „My, Polacy, jesteśmy wielkim, dumnym narodem. Mamy przeszłość wielką, jesteśmy narodem z pokoleń przed nami w pokolenia, które przyjdą po nas. Jesteśmy cząstką dziejów, rośliśmy z chrześcijańskiego, z europejskiego ducha, z naszej mowy i kultury, z umiłowania wolności, z pracy i walki o niepodległość, z fenomenu Solidarności”.
Ale poseł Morawiecki nie tylko mówił o roli Narodu, bo legendarny przywódca „Solidarności Walczącej” postawił też dramatyczne pytania o nasza przyszłość: „Czy prawo stanowione przez Sejm obecnej kadencji pomoże Polsce? Potrafi poprawić dolę mieszkańców naszego kraju? Czy biednych uda się wyrwać z biedy? Czy da perspektywę ambitnym, pracowitym i zdolnym? Czy przywróci cześć bohaterom Solidarności? Na co dzień widzimy bezprawie, draństwo i rozpacz. Rządzą ci, co mają pieniądze i siłę. Ludziom potrzeba uczestnictwa, możliwości wypowiadania się, decydowania o sobie, o kraju. Takie są nasze cele, takie będą nasze czyny”.
I jeszcze jeden cytat z tego przemówienia, o potrzebie napisania nowej konstytucji: „Marzy mi się, żebyśmy w tym Parlamencie z udziałem całego społeczeństwa zaproponowali Polsce i Europie nową, wielką konstytucję, na miarę XXI wieku. Konstytucję nie tylko praw, obowiązków, nie tylko wolności – konstytucję sensu. Powiemy w niej o wzajemnej solidarności: bogatych z biednymi, młodych ze starymi, zdrowych z chorymi, przedsiębiorców z pracownikami, Polaków w kraju z Polakami na obczyźnie. Powiemy o solidarności między ludźmi i narodami. Powiemy w konstytucji o nowym podziale władzy uzupełniającym obecne tradycyjne podziały, o koniecznej dziś separacji władzy politycznej, ekonomicznej i informacyjnej. Przed laty nie zgadzaliśmy się na komunistyczną dominację polityki nad gospodarką i mediami. Dziś nie możemy zgadzać się na panowanie pieniądza nad polityką i nad prawdą”.
Po tym expose marszałka seniora, Morawiecki zaczął być zapraszany przez wszystkie media. Dziennikarze patrzyli na niego, jak na jakąś osobliwość, która nie wiadomo skąd się wzięła. Powyższe słowa zaczęto analizować i próbować dociec, co się za tym kryje. W konfrontacji z redaktorami mainstreamowych programów, Kornel Morawiecki jawił się jak odkrycie sezonu, gwiazda pierwszej wielkości. Ich często banalne pytania, zestawione z intelektualnymi odpowiedziami, burzyły tok rozumowania. Myślę, że wielu z nich dalej zadaje sobie pytanie, co to za człowiek? Może już do niektórych dotarło, że na firmamencie Polski po 25 października pojawił się ktoś potrafiący jasno i dobitnie wyartykułować pytania o przyszłość Polski.
I oto po tym sławetnym przemówieniu gwiazda Kornela Morawickiego nie zgasła, ale błyszczy jeszcze bardziej. Każde jego wystąpienie budzi respekt i pokazuje klasę i wielkość polityka. W czasie dyskusji o Trybunale Konstytucyjnym, słyszeliśmy dziesiątki miernych wystąpień, głównie polityków Nowoczesnej. W pewnym momencie wstał Kornel Morawiecki i znowuż wyrzekł słowa, która znalazły się na ustach wszystkich komentatorów: „Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość. Nad prawem jest dobro narodu. Jeżeli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć, czego nie możemy zmienić. Prawo ma służyć nam. Prawo, które nie służy narodowi, jest bezprawiem”.
Nie ma chyba posiedzenia sejmu, na którym nie dochodziłoby do uchwalania nowych ustaw, ale także do nowelizowania obowiązujących aktów prawnych. To oczywiste, że nic co człowiek tworzy nie może być niezmienne. Prawo ma służyć ludziom, a nie być jakimś nietykalnym bożkiem. Jedyne prawo jakie jest niezmienne, to to zapisane w 10 przykazaniach, ale to prawo Boże.
Jednak tę wypowiedź Morawieckiego zaczęto kontestować. Najdalej w krytyce poszedł Józef Pinior. W wywiadzie do radia TOK FM powiedział: „To interpretacja prawa bliska myśli faszystowskiej. Wola narodu ponad wszystkim. Powołując się na wolę narodu oznacza, że można zmienić wszystko. To lekcja wyniesiona z różnego rodzaju faszyzmów: mniej lub bardziej autorytarnych czy totalitarnych.”
W tymże wywiadzie Pinior mówi, że dobrze zna Morawieckiego. Myślę jednak, że znać, to nie znaczy rozumieć. Józef Pinior zasłużony działacz „Solidarności”, ten bohater, który uratował 80 mln związkowych pieniędzy, w wolnej Polsce ustawił się po stronie skrajnej lewicy. Potrafił nawet pójść na zaproszenie Jerzego Urbana, a ostatnio wsławił się tropieniem prześladowania terrorystów, jakie mieli dokonywać Amerykanie. Bez powodzenia startował do senatu, przegrywając w barwach Platformy z bezpartyjnym Jarosławem Obremskim. Teraz znowu próbuje zaistnieć, szokując porównaniem wypowiedzi Kornela Morawieckiego do faszystowskiej ideologii. Wie dobrze, że w Polsce, tak mocno doświadczonej w czasie II wojny światowej, przyklejenie etykietki faszysty, to jak danie wilczego biletu.
Jednak to uderzenie, to jak kulą w płot. Czy ktoś o zdrowych zmysłach uwierzy, że Kornel Morawiecki to faszysta?
Janusz Wolniak