Banner

Czy Inka może być wzorem dla młodzieży?

Obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych upłynęły bez większych fajerwerków ze strony Państwa. Jedynie prezydent Komorowski wykorzystał okazję, by ogłosić odkrycie szczątków bohaterskiej sanitariuszki Danuty Siedzikówny „Inki” i wręczyć rodzinie stosowny certyfikat. Przy okazji, jak to Komorowski, palnął głupstwo czcząc   ofiary żołnierzy wyklętych. Właściwie już z tego nawet śmiać się nie chce, bo przestaje to być zabawne, zwłaszcza przy takich uroczystościach.

Telewizja publiczna wyemitowała 1 marca film dokumentalny o zamordowanej w 1946 r. przez UB dziewczynie. A w poniedziałek powtórzyła w teatrze telewizji wstrząsającą sztukę nagraną o Ince. I tyle. Nie było żadnego programu publicystycznego, komentarza.

Jeszcze gorzej wypadła prasa. W sobotę 28 lutego przejrzałem pięć dzienników z tą datą, a zatem w przeddzień święta. I tylko jedna „Gazeta Polska Codziennie” opublikowała bogaty materiał historyczny na pierwszej stronie. Pozostałe dały owszem wzmianki, ale niewielkie i gdzieś w środku. Jakby nie było to przecież święto państwowe. Ale widać w większości redakcji mają to gdzieś. Widać, że resortowe dzieci pamiętają, by dalej nie pisać za wiele o swoich ojcach i dziadkach, tych utrwalaczach władzy ludowej, mordercach sądowych i całym aparacie ubeckim.

Z niedowierzaniem przyjąłem też wiadomość o tym, że LO nr I we Wrocławiu zawiesiło procedurę nadania szkole imienia Danuty Siedzikówny „Inki”. W 2014  roku młodzież tej placówki w głosowaniu, właśnie tę postać uznała za godną uwiecznienia. Okazało się, że inaczej myśli cześć nauczycieli i absolwentów tej szkoły. W tym roku mają obchodzić 70. lecie swojego istnienia i widać komuś to bardzo przeszkadza.

To czego nie zrobiły instytucje Państwa czy samorządy, uczyniły różne organizacje pozarządowe. W całym kraju odbyło się w okolicach 1marca szereg okolicznościowych   imprez: marszów, biegów, koncertów, prelekcji, wystaw, projekcji filmów, nie mówiąc już okolicznościowych mszach świętych czy składaniu wiązanek i zniczów na grobach.

Tysiące z tych żołnierzy dalej nie ma grobów. Prace ekshumacyjne pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka trwają, ale konieczna jest spec ustawa o przeniesieniu grobów, pod którymi leżą. Część z nich to groby ich oprawców. Ot, ironia losu.

Jeszcze jedna ważna refleksja. Wśród tysięcy uczestników uroczystości, można było zobaczyć niezwykle dużo młodych ludzi. Byli wśród grup historyczno-rekonstrukcyjnych, ale przychodzili na poważne spotkania historyczne i przede wszystkim na marsze. Jestem przekonany, że oni czują, że to są autentyczne obchody, bez fasadowości i zadęcia. A ponadto muszą wyczuwać tę aurę niedopowiedzenia, tego że uczestniczą w czymś, czego jeszcze wiele osób dorosłych się wstydzi. A jeśli nie wstydzi się swoich ojców oprawców, to próbuje o tym milczeć. Książka „Resortowe dzieci. Media” tłumaczy doskonale te mechanizmy i pokazuje przykłady konkretnych ludzi. Oczywiście nie piszę, że wina ojców ma spadać na syna. Tylko że dorastanie w takim środowisku, gdzie bohaterstwem było walczyć z żołnierzami antykomunistycznego podziemia NSZ-go i innych organizacji, musiało przynieść zatrute owoce.

Jeszcze wiele chyba musi upłynąć wody w Wiśle i Odrze, by prawda o Niezłomnych Żołnierzach przebiła się do polskiego społeczeństwa. Obowiązkiem wszystkich, którzy znają prawdę o tamtych czasach jest ją upowszechniać. Oby takie przykłady jak we wrocławskim liceum nie miały już miejsca.

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy