Bolesne i radosne wejście w Nowy Rok
Czy oczekiwania związkowców są takie jak większości Polaków? Nie mam wątpliwości, że tak jest. Do organizacji związkowych wszak należą przede wszystkim ludzie świadomi swoich praw, jak i ci, którzy wierzą, że zorganizowani są w stanie osiągnąć więcej. Nie jest też przecież obojętna sprawa własnej ochrony przed różnymi zakusami pracodawców. Wielu pracowników nie zdaje sobie sprawy, że przynależność do związku zawodowego to swoista polisa ubezpieczeniowa. Im więcej ludzi miałoby tego świadomość, tym większa byłaby siła Związku.
Związki zawodowe przez 8 lat były lekceważone. Pozorowano dialog w Komisji Trójstronnej. Protestujących działaczy stawiano przed sąd. Podważano autorytet przywódców związkowych. Do kosza wyrzucano miliony zebranych podpisów ws. ogłoszenia referendum w żywotnych dla narodu sprawach. Ustanawiano prawa coraz bardziej ograniczające prawa pracownicze. Stworzono zespół parlamentarny pod kierownictwem posła rządzącej partii mający wykazać nieprzydatność związków i ich drogie utrzymanie.
Wszystkie powyższe przedsięwzięcia nie znalazły żadnego potwierdzenia w raporcie GUS o związkach zawodowych przygotowanym jeszcze za rządów PO-PSL.
W 2016 rok związki zawodowe na czele z NSZZ „Solidarność” wchodzą umocowane w powstałej i zatwierdzonej nowej instytucji – Komisji Dialogu Społecznego. To dzięki konsekwencji przewodniczącego Piotra Dudy, jego uporowi i determinacji, doszło do stworzenia tego forum. Z nim można wiązać naprawdę duże nadzieje. Jednak najważniejszy jest przecież rząd i parlament. Mający większość w sejmie i senacie PiS, rozpoczął swoje rządy bardzo energicznie i pracowicie. Podczas trwających do późna nocy obradach, procedowane są kolejne projekty uchwał. Odbywa się to niestety w atmosferze medialnej nagonki i podburzania ludzi do manifestowania przeciw rządowi. Wszystko można by uznać za zgodne z regułami demokracji, gdyby nie to, że naruszona została drastycznie równowaga między racjami opozycji i rządzących. Ci pierwsi mają niegraniczony dostęp do stronniczych mediów i korzystają z tego bez umiaru.
Myślę, że wkrótce zapanuje, przynajmniej w mediach publicznych, ład medialny pozwalający ludziom obiektywnie ocenić plany i dokonania rządu.
W parlamencie znalazło się też wielu byłych działaczy związkowych. Na stanowisku wiceministra, w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest np. Stanisław Szwed. Dodanie w nazwie tego ministerstwa słowa rodzina pokazuje priorytety rządu. Chociaż premier Beata Szydło i jej ministrowie wielokrotnie zapewniali, że będą realizować obietnice wyborcze, to w mediach bezustannie idą odwrotne komunikaty. A kiedy te argumenty są logicznie podważane, kiedy widzą, że trudno jest sprzedać kłamstwo, to z kolei twierdzą, że zapowiedzi przedwyborcze doprowadzą kraj do bankructwa.
Trudno przewidzieć jak ta strategia straszenia narodu wpłynie na nastroje społeczne i na ile ludzie okażą się odporni na te kłamstwa. Na razie duża część społeczeństwa milczy. Na ulice wyszli póki co ludzie syci, zagnieżdżeni, jak mniemali dożywotnio na swych stołkach.
Naruszenie tego układu okazało się bardziej bolesne niż można było przypuszczać. Opodatkowanie banków nie mogło się spodobać temu wpływowemu lobby, mającemu zresztą w osobie pana Petru nieformalnego rzecznika. Od wielu lat występował on w telewizji jako ekspert od bankowości, namawiając np. na kredyty we frankach. Czy tego, dzisiaj nowoczesnego wizerunku już nikt nie pamięta?
Przez lat rządów Platformy coraz lepiej żyło się takim ludziom jak Petru. Ludzie uczciwej pracy za swoje marne pensyjki nie tylko ledwo przeżywali miesiąc, ale często nie mając umów o pracę, nawet nie byli pewni jutrzejszego zatrudnienia. Co mogą ci młodzi nowocześni wiedzieć o ludziach pracujących w produkcji, o ludziach w sferze budżetowej, o emerytach i rencistach, o ludziach zadłużonych, bezdomnych czy przymusowych emigrantach?
Na szczęście nie udało im się wyprowadzić związków z zakładów pracy, na szczęście po dwóch kadencjach, ludzie mieli ich dość.
Na co teraz liczą? Czy na krótką pamięć narodu?
Janusz Wolniak