Banner

Światło

Prywatyzacja w szeregu środowiskach budzi grozę. Jego pejoratywne konotacje odczuwane są od 1989 roku niemal codziennie.

Dlaczego tak się dzieje? Jest to niestety konsekwencja zmian kapitałowych, które częściej niż rzadziej nosiły ze sobą bardzo negatywne skutki, przede wszystkim dla pracowników firm poddawanych tym zmianom.

Takie określenie brzmi pewnie dość eufemistycznie, bo przecież można ten proces nazwać bardziej dosadnie, ale przecież chodzi o problem, a nie o sposób jego określenia.

Wpisywanie co roku do budżetu państwa wpływów z prywatyzacji jest trochę tak, jak z samospełniającą się przepowiednią – co krok podnoszenie w mediach przez rządzących, że przychody do budżetu z tego tytułu nie są wystarczające i niezgodne z założeniami zapisanymi w ustawie budżetowej, wzbudzają sprzeciw społeczeństwa, bo oto rodzi się podejrzenie, że wyprzedaje się majątek narodowy po łebkach, za bezcen…

A co do polskich kolei, to mamy rzecz jeszcze dodatkową – długi historyczne PKP, które trzeba spłacić. Nie ma litości, jak dla takiego na przykład górnictwa. Tu trza się wyprzedać i swoje zobowiązania spłacić.

I ta wyprzedaż właśnie trwa… Na pierwszy ogień poszło Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury za bagatela 225 milionów!

Czy to jest dużo, czy mało? Nie mnie to oceniać. Ważny jest proces. Czyli likwidacja Polskich Kolei Państwowych. Warto zapamiętać ten dzień – 4 sierpnia 2011 r. To taki swoisty D-Day PKP.

Bo, co mamy następne? PKP CARGO i TK Telekom. Po drodze Polskie Koleje Linowe…

Zresztą, kogo to już teraz obchodzi. Ważne, żeby sprzedać. A komu? No przecież żyjemy w globalnym świecie. Firma nie ma już narodowości. To tylko uprzedzenia narodowych oszołomów.

Następna w kolejce jest PKP Energetyka. Ale to też pewnie i kwestia chwili.

Pozostała „PKP Intercity”, no ale tu najpierw trza posprzątać, firmę odbudować i dopiero sprzedać. Trochę to potrwa… Ale „Pendolino” już jest, to szybciej pójdzie.

Zapomniałem o „PKP Informatyka”, ale tu – jak gminna wieść niesie – może wchłonie ją PLK-a.

Ano właśnie – PLK. Decyzje sprzed bodajże 4 lat polskiego parlamentu jasno wskazują, do czego zmierzamy.

Wówczas to Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację wspomnianej na wstępie ustawy o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji przedsiębiorstwa państwowego Polskie Koleje Państwowe zakazującą członkom zarządu i rady nadzorczej PKP PLK równoczesnej pracy w PKP SA oraz u przewoźników kolejowych.

Ustawa miała na celu wykonanie prawa Unii Europejskiej. Bezpośrednią przyczyną uchwalenia ustawy była krytyczna opinia Komisji Europejskiej wskazująca na zbyt małą niezależność PLK od spółek wykonujących przewozy kolejowe.

Najważniejszą zmianą, jaką wprowadzała nowelizacja ustawy, było zakazanie członkom zarządu i rady nadzorczej PLK oraz pracownikom tejże spółki, zajmującym kierownicze stanowiska w komórkach organizacyjnych właściwych w zakresie przydzielania tras pociągów lub pobierania opłat za korzystanie z infrastruktury kolejowej, a także ich zastępcom, pozostawania w stosunku pracy oraz świadczenia pracy na podstawie innego stosunku prawnego w PKP SA, w spółkach od niej zależnych oraz przewoźników kolejowych.

Kiedy piszę te słowa na dobrą sprawę PLK nie ma już kontroli nad spółkami infrastrukturalnymi – PKP Energetyka i TK Telekom. Czyli pozbawiono wpływu na pracę spółek, od których zależy przyszłość prawidłowego funkcjonowania PLK.

Można, więc z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć, co będzie działo się dalej: PLK rozpocznie bardziej intensywnie budowę w ramach swoich struktur „swojej” energetyki i „swojej” telekomunikacji, co pochłonie trudne do oszacowania środki.

No, ale historyczny dług będzie już spłacony, a zatem ostatni będzie mógł zgasić światło…

 

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy