Banner

Jak po nokaucie

Jak po ciężkim nokaucie, dalej nic nie rozumieją

Jeszcze wiele tygodni, a może i miesięcy minie zanim do niektórych dotrze, że większość Polaków wybrała Dudę a nie Komorowskiego. Myślę, że niestety refleksja nie przyjdzie szybko, bo kolejne październikowe wybory już za pasem. Nie pora teraz dawać wyraz swojej słabości, kiedy można stracić jeszcze kolejne synekurki. Uwolniony z łańcucha Niesiołowski znowu ujada. Grozi, że będzie bojkotował nowego prezydenta i uważa, że jego formacja powinna pójść w jego ślady. To pewnie przytyk do premier Kopaczowej, która zadeklarowała współpracę z Dudą.

Rozumiem zachowanie partyjnych klanów z PO i PSL. Oni niebawem mogą pracować za marne 6 tysięcy, a to dopiero obciach. Dziwię się jednak, że z szoku dalej nie mogą wyjść dyspozycyjni dziennikarze. Zarówno ci misyjni z TVP i TVP Info, i prywatni z TVN, że o innych stacjach i mediach nie wspomnę.

Pozapraszali przed kamerę podobnych sobie ubolewaczy i od rana do wieczora, zamiast radości, że mamy te wybory za sobą, ogłosili żałobę. Sygnał dał ich guru, Adam Michnik, wieszcząc upadek demokracji. Tym tropem poszli inni, spraszając etatowych socjologów mówiących to, co decydenci chcą usłyszeć. Jak kwiatek do kożucha czasami zdarzy się jeden człowiek mający inne zdanie, ale dobór jest taki, by była to osoba spolegliwa. Na ten przykład kulturalny redaktor Lisicki czy jeszcze bardziej delikatny Paweł Kowal. Tego ostatniego posadzono obok Niesiołowskiego, no bo kto by wytrzymał te bluzgi i skargi na zły naród. Nie wiem jak można być tak gruboskórnym i pozwolić nad uchem pleść sobie bezkarnie dyrdymały – niesioły.

Zastanawiam się co można zrobić, by w mediach nastąpiła równowaga. Nie żądam wiele. Chce tylko jednego, by dziennikarze nie byli stronę w dyskusji, by zapraszali do rozmów osoby o różnych poglądach, a nie tylko takich, które sami wyznają.

Bronisław Wildstein, którego miałem okazję w zeszłym tygodniu zapytać o telewizję publiczną, uzmysłowił mi ważną rzecz. Jako obywatele mamy prawo żądać prawdy i rzetelności nie tylko od mediów publicznych, ale od wszystkich nadawców. Przecież każdy, kto działa w przestrzeni publicznej podlega tej samej ocenie i temu samemu prawu.

Kłamać, oszukiwać, manipulować i mataczyć nie można nigdzie, a myśmy pogodzili się z tym, że niektórym przysługuje do tego prawo, jakby z urzędu. Nie nauczyliśmy się w naszej młodej demokracji korzystać z praw obywatelskich jakie nam przysługują. Tyle, że konieczny jest jeszcze jeden wstrząs. Naprawa polskiego sądownictwa. Bez tego trudno będzie skutecznie ruszyć tych, którzy łamią prawo. Nasze prawo do tego, by nami nie manipulowano i nas nie oszukiwano.

Na szczęście są jeszcze media społecznościowe nad czym dzisiaj wielu ubolewa, na szczęście nie żyjemy w Chinach czy Korei, tylko w Polsce. Na szczęście potrafiliśmy zagłosować zgodnie ze swoim sumieniem, a nie tak jak chciały tego tzw. autorytety.

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy