Banner

Pomniki dla terrorystów…

Pomniki dla terrorystów czyli nie ma Solidarności bez wolności

Wszystko wskazuje na to, że będziemy musieli się przyzwyczaić do ataków terrorystycznych w Europie, także to tego, że w końcu (odpukać, odpukać!) zdarzą się i w Polsce. Jednak – paradoksalnie – mogą się one przyczynić do wzmocnienia zachodniej cywilizacji podobnie jak agresywna polityka rosyjska. Dlaczego?

W pełni zgadzam się z wypowiedzią byłego ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda podczas jednej z dyskusji telewizyjnych, że „powinniśmy Putinowi postawić dwa pomniki”. Mówiąc precyzyjniej – jeden powinna postawić mu Ukraina. Za to, że swoją agresją doprowadził wreszcie do jasnego samookreślenia narodowego Ukraińców. Dotąd wielu z nich miało wątpliwości czy różnią się na tyle od Rosjan, że faktycznie stanowią odrębny naród, a nawet jeśli tak, to czy rozwijać swoją narodową odrębność we wspólnocie z Rosją czy niezależnie od niej. Teraz zdecydowana większość Ukraińców już wie: mogą jako naród przetrwać tylko wbrew Rosji. Krew wylana na Majdanie i w Donbasie wypełniła rów między tymi krajami. Przynajmniej jedno pokolenie Ukraińców będzie patrzeć na Rosję z wrogością, a zatem na Europę z sympatią. I taka samoświadomość narodowa dobrze wróży na przyszłość – zarówno dla samych Ukraińców jak i dla nas.

Drugi pomnik powinna wystawić Putinowi sama Europa (mam na myśli Unię). Skłócona dotąd europejska rodzina krajów o różnych interesach wobec Rosji osiągnęła pewną jedność. Europa teraz już wie, że może się rozwijać tylko w opozycji do Rosji, a nie w udawanej przyjaźni. Już przekłada się to na konkretne i ważne dla nas sprawy na przykład uniezależnianie całej Europy od gazowego dyktatu Kremla.

Z kolei atak islamskich terrorystów na wolność prasy właśnie uświadomił Francuzom i wszystkim zwolennikom cywilizacji zachodniej jak ważna jest dla niej wolność. Szczególnie wolność wypowiedzi. Zarówno teraz jak i po poprzednich atakach widać już, że nie da się zastraszyć zgnuśniałych z pozoru obywateli bogatych krajów Zachodu. Właśnie te ataki budzą ich z długiego snu. Zaczynają rozumieć, że swojej wolności muszą bronić tak samo przed dżihadystami jak przed Putinem.

Za to właśnie, za to budzenie z bezczynności zniewieściałego z powodu bogactwa i długiego pokoju Zachodu należy się terrorystom pomnik.

No i może sami też sobie powinniśmy przemyśleć parę spraw. Czy naprawdę zależy nam na wolności? Pytanie nie jest wcale retoryczne, abstrakcyjne czy bezsensowne. Przypominam sobie dobrze bardzo przykrą zeszłoroczną awanturę związaną z planowanym na poznańskim festiwalu kontrowersyjnym spektaklem „Golgota Picnic”. Miało go obejrzeć tylko dwustu chętnych, ale arcybiskup Gądecki uznał, że obraziłoby to miliony katolików i wezwał publicznie do „masowych protestów z zamieszkami”, by nie dopuścić do przedstawienia. Niestety, dolnośląska „Solidarność” przyjęła tę samą postawę co arcybiskup.

Co to naprawdę oznacza, jeśli nie chcemy wpuszczać do Polski jakichś spektakli, filmów czy książek? W zasadzie są dwa wyjścia. Pierwsze jest już sprawdzone w nieodległej przeszłości. Trzeba po prostu powołać Główny Urząd Kontroli Publikacji, który by decydował, co mogą, a czego nie mogą oglądać Polacy. Tyle że ostatni taki urząd (przy ulicy Mysiej w Warszawie) został zlikwidowany dzięki walce „Solidarności”. Drugie wyjście to przyznanie Kościołowi Katolickiemu prawa do decydowania, jakie spektakle, filmy czy książki będą w Polsce zakazane. Tyle że w Polsce mieszka miliony osób, które katolikami nie są. Dlaczego jeden z kościołów (co prawda największy i najbardziej związany z polską tradycją) miałby decydować o życiu Polaków, którzy do tego kościoła w ogóle się nie przyznają? Po za tym byłby to krok w stronę państwa wyznaniowego no i – ale to już doprawdy drobiazg – sprzeczny z Konstytucją.

W demokratycznym państwie prawa nikt nie powinien mieć prawa do cenzury prewencyjnej! Jeśli zaś ktoś z widzów poczuje się urażony, wtedy i tylko wtedy może złożyć skargę do odpowiednich organów. Takiej właśnie wolności trzeba dziś bronić przed terrorystami. Mam głęboką nadzieję, że żadni przedstawiciele Mojego Związku nie będą wzywali do ograniczania wolności.. Może czas zmienić słynne hasło na następujące: „nie ma Solidarności bez wolności”?

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy