Komu bije dzwon ?
Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on Tobie. ( John Donne)
Zmarły niedawno znany reżyser – Krzysztof Krauze, tak podsumował sytuację w naszej służbie zdrowia, widzianą przez chorego na chorobę nowotworową pacjenta :
„W Polsce łatwo się raka wystraszyć. Kiedy wchodzi się do centrum onkologicznego, choćby na warszawskim Ursynowie, wchodzi się do czyśćca! Labirynt kolejek, zrezygnowani, zagubieni, wyczerpani czekaniem pacjenci. Brak elementarnego współczucia wyrażony choćby brakiem zwykłych krzeseł. Odbyt polskiej służby zdrowia. W takich momentach przypomina mi się nasz Sejm i myślę bez satysfakcji, że jedna trzecia parlamentarzystów przejdzie przez ten odbyt. A jeśli palą, to co drugi. Takie są statystyki. Przejdą zamienieni w Bezimiennych i Zrozpaczonych. Może wtedy przypomną sobie, że kiedyś zagłosowali za brakiem reformy, za świętym partyjnym spokojem.”
Ostatnim ministrem zdrowia, który poważnie myślał o reformie systemu był prof. Zbigniew Religa. Wraz z jego śmiercią skończyły się w tym ministerstwie jakiekolwiek poważne prace które miałyby naprawdę coś zmienić na lepsze.
W Polsce jest prawie o połowę mniej lekarzy (dokładnie o 47 % ) niż wynosi średnia unijna ! Do tego, Ci lekarze którzy prowadzą swoją działalność w publicznej służbie zdrowia, mają narzucone przez NFZ limity przyjęć, które w praktyce oznaczają, że dostępność lekarzy dla chorych jest jeszcze mniejsza. Mówienie o jakimś „pakiecie kolejkowym” czy „pakiecie onkologicznym” to propagandowa bzdura, bez zwiększenia tzw. limitów przyjęć kreowanych przez NFZ i zwiększenia liczby lekarzy, nic się nie zmieni. Pomysły aktualnego ministra zdrowia i NFZ-u przypominają mieszanie herbaty w szklance, po którym to mieszaniu herbata ma stać się słodsza.
Tragicznie zmarły w 1961 roku Sekretarz Generalny ONZ – Dag Hammerkjold w swoim dzienniku zapisał kiedyś takie zdanie:
„a miłości bym nie miał” … Jeśli wypełnianie obowiązków względem innych nie jest wyrazem naszych najgłębszych pragnień, to lepiej dać temu spokój. Po cóż siebie męczyć, żeby innych urażać ?
Kto dziś tak pojmuje sprawowanie władzy?
Kiedyś Ci, którzy sięgali po władzę, mówili, że robią to po to, aby służyć ludziom. Teraz coraz częściej mówią, że sięgają po nią, aby wcielać w życie swoje pomysły. Oczywiście te pomysły mają nas wszystkich na końcu uszczęśliwić, choć ich realizacja bywa bolesna. Rzecz jasna ta bolesność jest „konieczna” i „przejściowa”, abyśmy mogli już później żyć w pełni szczęścia. Kiedy to słyszę, widzę od razu pordzewiały i rzucony w kąt szyld znad bramy pobliskich, pracowniczych ogródków działkowych – „Lepsze jutro”. Szyld pordzewiał, ale hasło wciąż jest aktualne, zadziwiające, że tak samo wykorzystywane było zarówno w czasach PRL-u, jak i w obecnej wolnej Polsce.
To już nie chodzi o dobre obyczaje czy zwyczajną kulturę sprawowania władzy, która wraz cynizmem obecnie rządzących zniknęła, chodzi o nasze niezbywalne prawa zagwarantowane Konstytucją Rzeczypospolitej:
Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
To nie mogą być tylko puste słowa – kiedy takimi się stają, przestajemy być wolni. Może tak już musi być, że takich słów nie wystarczy zapisać, uchwalić, zapamiętać? Może wciąż trzeba o nie walczyć?
Nie dajmy sobie wmówić, że nie ma alternatywy w związku z tym, co dzieje się na naszej politycznej scenie.
W PRL-u teoretycznie tez nie było alternatywy – była jedna partia i niepodważalny sojusz z wielkim bratem. Powinniśmy to sobie dziś, na progu 2015 roku, przypomnieć i może wtedy uwierzymy, że zawsze jest alternatywa. To my – każdy z nas, jest alternatywą, a zmiana zacznie się już dziś pod warunkiem, że odważymy się upomnieć o swoje prawa, o godność i prawo do lepszego życia tu i teraz, nie w świetlanej przyszłości. Że zabierzemy głos w obronie tych, którym ten glos odebrano, że łamanie prawa nie nazwiemy pragmatyzmem, a los pracujących, chorujących i żyjących obok nas ludzi przestanie być nam obojętnym.