Banner

Pogłoski

Rok 2021 rozpoczął niczym jak w filmach Hitchcocka – od trzęsienia ziemi, a następnie napięcie zaczęło rosnąć. Proceder na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, już określany jako afera szczepionkowa, gdzie to około 200 różnej maści aktorów, ubeków, biznesmenów, czyli towarzystwo większości spod logo TVN, zaszczepiło się spoza kolejki, jako „personel niemedyczny”, po raz kolejny pokazał wykrzywioną twarz III RP.

Kiedy Jarosław Kaczyński mówił o układzie, który dusi Polskę, krzyk wielki się podniósł, a różni politycy i „eksperci” wyszydzali i kpili z szefa Prawa i Sprawiedliwości. Że opowiada bzdury, brednie nieopisane, no bo wszyscy się oczyścili z komunistycznych złogów i są niczym żona Cezara, a i nieskazitelni jeszcze.

Teraz oto, sami owi „wybrańcy”, udowodnili, że to prezes Kaczyński miał rację.

Ale większość z tychże zaszczepionych „nie-medyków” nie widzi w tym nic zdrożnego. Że jakiś lekarz, czy pielęgniarka, czyli frontowi w walce z epidemią, nie mogli się przez to zaszczepić? To nie mój problem… Jak w „Misiu”, przechodzili z tragarzami i się zaszczepili… Jak ktoś jest nieogarnięty i nie wiedział, w które drzwi gabinetu zapukać, to trudno, nie moje zmartwienie.

Buta i arogancja, to mało powiedziane. Nawet i mnie się nie chce dalej w ten żenujący spektakl zagłębiać. Towarzystwo wzajemnej adoracji pokazało społeczeństwu, gdzie ich tak naprawdę ma. A te opowieści, jacy to są oni gnębieni przez obecny reżim (a większość z nich publicznie to głosi, choćby „twarz” afery – Krystyna Janda).

Mnie tylko zastanawia, jak ta cała czereda szczepionkowa, z esbekiem Kurnikiem na czele, nie brzydziła się sięgnąć po tę reżimową, pisowską wszak, szczepionkę… A jeśli – bo to przecież była wyrafinowana prowokacja rządzących– przy okazji wszczepiono im jakiegoś czipa?! I teraz zaczną mówić, że Kaczyński, to nasz wybawca jest. A PO, to zdrajcy i zaprzańcy!

Jak wspomniałem, nie mam zamiaru w to dalej się zagłębiać, bo po prostu szkoda czasu i miejsca na trzeciej stronie. Cała ta sytuacja sama się opisuje i komentuje. Rektor tejże uczelni (z miłosierdzia, z któregom znany, nie wymienię nazwiska onego „sprawcy”, zresztą może za chwilę skróci się ono do jednej literki – G.), skwitował wszystko swoim oświadczeniem, że nie poda się do dymisji na żądanie ministra zdrowia… I znów zapachniało Bareją – nie mamy pana płaszcza i co pana nam zrobi? No bo uczelnie są autonomiczne i wara rządowi od niej… I tak to z kastami bywa.

Wolę od pastwienia się nad tymi „lepszymi Obywatelami”, skupić się nad czymś o wiele bardziej groźnym.

Oto na naszych oczach rozpoczął się proces zemsty plemiennej. Najpierw w Stanach Zjednoczonych, gdzie w myśl starej zasady – na pochyłe drzewo… i tak dalej, po przegranych wyborach Donalda Trumpa (choć około 40 procent Amerykanów uważa, że sfałszowanych), rozpoczęło się polowanie na czarownice i wypalanie gorącym żelazem wszystkiego tego, co kojarzy się z 45. Prezydentem USA.

Rzecz doprawdy zdumiewająca, jakie ogromne pokłady złej energii wywołała ta elekcja. Pozbawienie dostępu urzędującego (!) prezydenta do mediów społecznościowych nie tylko nie spotkało się z oburzeniem i krytyką, ale wprost przeciwnie – z poparciem!

Nawet w Polsce znaleźli się tacy, którzy wykorzystali moment, by te swoje frustracje z siebie wyrzucić. Niejaki Radosław Sikorski posunął się nawet do porównania Donalda Trumpa do Breivika (dla przypomnienia, to ten, który w roku 2011 roku zamordował z zimną krwią 69 osób) i terrorystów islamskich. Naprawdę, na pochyłe drzewo nie tylko koza skacze…

Ale mam jednak przekonanie, że w tym przypadku warta jest przywołania inna prawda – co cię nie zabije, to cię wzmocni. I patrząc na drogę życiową Trumpa jakoś trudno sobie wyobrazić, że on się tak łatwo podda. Już wspominał o zbudowaniu swojej platformy społecznościowej. A wybory już za 4 lata. Dlatego mamy do czynienie z tak zmasowanym atakiem, bo wiedzą, że on może wrócić.

Przywołam pewne wydarzenie, opisane w filmie dokumentalnym „Amerykański sen”. Otóż pod koniec filmu przedstawiona jest relacja z tradycyjnego noworocznego spotkania prezydenta USA z dziennikarzami i mediami. Obecny był tam także Donald Trump. Podczas swojego wystąpienia Barack Obama w sposób kpiarski i niewybredny szydził publicznie z Trumpa. Kamery pokazały rechocący tłum i Trumpa, który z kamienną twarzą wysłuchiwał tych wynurzeń.

Po zakończeniu przemowy Trump natychmiast wyszedł i powiedział do swojego współpracownika: „No to ja im teraz pokażę!”. I pokazał – został prezydentem największego światowego mocarstwa.

Dlatego jestem raczej spokojny o Donalda Trumpa i polecam wszystkim tym, którzy postawili już na nim krzyżyk, by obejrzeli ten film. Warto.

Na koniec, wracając po trosze na nasze podwórko, śmiało można orzec, że ludzie pokroju Trumpa, Kaczyńskiego, czy Orbana, nie rodzą się na kamieniu. I muszą o tym pamiętać ci, którzy to już nie raz i dwa głosili wszem i wobec, że to już ich koniec. Zazwyczaj to bywał jednak początek.

I jak to powiedział Mark Twain: „Pogłoski o mojej śmierci były mocno przesadzone”.

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy