Banner

Kwarantanna

Kiedyś Państwo Środka wydawało nam się bardzo dalekie. W dobie globalnej wioski wszystko jest na wyciągniecie dłoni. U Chińczyków epidemia się kończy, a w Europie na dobre zaczyna. Nie będę bawił się w jasnowidza i prorokował kiedy to się wreszcie skończy. W tej nowej rzeczywistości musimy nauczyć się żyć. I tylko, i aż tyle. Podobnie, jak miesiąc temu, odwołam się do literatury. W lutym przywoływałem „Dżumę” Alberta Camusa, w ostatnich latach wydaje mi się, że mało docenianą powieść. Teraz wspomnę inną lekturę, z wieków średnich „Dekameron” Giovaniego Boccacia. Ta książka powszechnie jest jeszcze mniej znana. Może ci, którzy zaliczyli klasykę kina włoskiego pamiętają jego adaptację filmową w reżyserii Pasoliniego. Jednak podejrzewam, że niewiele osób kojarzy ten tytuł z kwarantanną w czasach zarazy. Ta powieść i również film, to frywolne opowieści z życia swawolnych pań i panów. Tylko chodzi tu o to, że autor na początku dokładnie wyjaśnia ich genezę. Oto dziesięcioro mieszkańców Florencji – siedem dam i trzech kawalerów z  obawy przed szalejąca zarazą zamyka się w podmiejskiej willi umilając sobie czas obyczajowymi historiami.

-Od narodzenia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, w 1348 roku, w sławnym mieście Florencji, klejnot miast włoskich stanowiącym, wybuchła zaraza morowa. (…) Mór zaczął się kilka lat przedtem na Wschodzie i spowodował tam wielkie spustoszenia. Powoli, z miejsca na miejsce się przenosząc, zarazem do krajów zachodnich dotarła. Zapobieżenia ludzkie na nic się wobec niej zdały – pisał Boccacio w Prologu.

Według historyków w owym czasie wyginęło trzy piąte ludności Florencji czyli od 50 do 100 tysięcy mieszkańców tamtych okolic.

Jak widać historia czasami powraca, ale miejmy nadzieję, że nie w takim stopniu jak wówczas.

Boccacio opisuje też różne zachowania ludzi podczas szalejącej zarazy. Okazuje się, że chociaż od tego czasu upłynęło ponad sześć wieków, to natura ludzka jest niezmienna. I wtedy, i dziś byli ludzie próbujący na nieszczęściu innych zarobić. I wówczas, i teraz, jedni szukali ukojenia w modlitwie, inni w zabawie.

I jeszcze jedna rzecz będąca istotą zdarzenia i kluczem do ratunku – kwarantanna. Myślę, że to słowo obok powtarzanego miliony razy koronawirusa, już staje się powszechne i nieustannie wymawiane.

Masowa kwarantanna w Polsce zaczęła się wraz z powrotem Polaków z zagranicy, tylko pierwszego dnia po zamknięciu granic, do kraju przybyło około 30 tysięcy naszych rodaków, a rząd szacuje że chęć powrotu może wyrazić od 200 do 500 tys. Wszyscy poza wyjątkami, np. kierowcy przewożący towary, poddani są kwarantannie. I nie wszyscy pewnie mają do końca świadomość, że to samo czeka ich bliskich, jeśli z nimi zamieszkają. Nie pokuszę się o liczby, każdy sam może takie szacunki przeprowadzić, ale wygląda na to, że wkrótce kwarantanna obejmie już nie setki tysięcy, ale miliony ludzi. Z tym trzeba się liczyć, na to należy się przygotować. To nie żadne nieszczęście, to ratunek, by uchronić życie i zdrowie innych.

Myślę, że ten egzamin z tej narodowej kwarantanny Polacy zdadzą. Już teraz widać, że nasze podzielone i rozpolitykowane społeczeństwo w chwilach trudnych, potrafi się jednoczyć. To jest bardzo ważne, bo pokazujmy sobie i światu, że potrafimy się wznieść ponad przyziemne urazy. Często słyszymy, że nasza nacja nie lubi słuchać władzy. Czasy PRL- wykształciły w pokoleniach podwójną moralność. Myślę jednak, że potrafimy doskonale rozróżniać władzę, która czyni coś na pokaz, od tej która działa rozważnie i uczciwie wobec swoich obywateli.

Nie będę powtarzał pochwał, jakie spotykają niektórych ministrów w myśl porzekadła nie chwal dnia przed zachodem słońca. Czeka na jeszcze długa droga, której końca nie znamy.

Przypomnieć może jeszcze warto, że w 1963 roku we Wrocławiu miała miejsce epidemia ospy. Miasto zostało wówczas odcięte od świata kordonem sanitarnym. Setki osób były też poddane kwarantannie. Zachorowało około 100 osób z czego siedem zmarło. Podobnie jak i teraz, ta straszna choroba została przywieziona z Azji. Wtedy po 25 dniach ospa wygasła, ale stan epidemii trwał dwa miesiące.

Wiele osób patrząc na to, co się dzieje zastanawia się, jak to możliwe, że w czasach tak wysoko rozwiniętej cywilizacji, postępu medycyny, jakiś wirus potrafi zdezorganizować życie całego świata, bo przecież wszędzie odwoływane są masowe imprezy od poważnych konferencji, po spektakle teatralne, koncerty i imprezy sportowe z Mistrzostwami Europy na czele. Gdyby miesiąc temu ktoś powiedział, że wkrótce wszyscy piłkarze i inni sportowcy zawieszą buty na kołku, chyba kazaliby mu się stuknąć w głowę. A teraz to stało się faktem. Co ciekawe do nas wirus dotarł w okresie postu, czasu kiedy sypie się głowy popiołem i myśli o tym, jak żyć. No i teraz tego czasu na myślenie będzie aż nadto. Aż do świąt, Świąt Wielkiej Nocy. Oby już wraz z tym nadejściem Zmartwychwstania, nadeszły lepsze, pogodniejsze dni.

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy