Banner

Magia dat

Magia nie tylko okrągłych dat
Nadszedł kolejny rok i znowuż czekają nas okrągłe rocznice. Te najważniejsze, historyczne są związane ze 100-leciem Bitwy Warszawskiej, 75-leciem zakończenia II wojny światowej i 40 rocznicą powstania NSZZ „Solidarność”. Chyba nasze niedalekie świętowanie Cudu nad Wisłą czyli przegnanie Bolszewików, tak wkurzyło Putina, że zaczął głosić bajki o naszej odpowiedzialności za II wojnę światową. Dawno w świat nie poszło tak horrendalne kłamstwo. Nie była to przynajmniej jakaś gafa, jak to kiedyś przytrafiło się prezydentowi Obamie. Ta narracja, że to Polacy są winni wywołania II wojny światowej jest przecież obecna cały czas w rosyjskiej propagandzie.
Oczywiście tej sytuacji nie są przecież winne rocznicowe daty. Nie mniej warto zastanowić się dlaczego lubimy obchodzić 10-cio, 20-sto, 25-cio czy 100-lecia, a nie na ten przykład cykle 7-mio czy 9-cio letnie. Pierwsza odpowiedź łączy się pewnie z naszym dziesiątkowym systemem liczbowym, powszechnym i praktycznym. Dlatego szczególnie radośnie obchodzimy okrągłe rocznice urodzin, śmierci, ślubu, pracy zawodowej czy innych naszych osobistych dokonań. Są i wyjątki. 18-ki dzisiaj są powszechne, ale to związane jest oczywiście z przejściem w dorosłość, taką urzędową, niekoniecznie dojrzałą.
Przywołałem klika rocznic, ale w tym roku to nie wszystko. Też ważne i godne upamiętnienia są: 100. rocznica urodzin i 15. rocznica śmierci Jana Pawła II, 80-ta rocznica haniebnej zbrodni katyńskiej i wreszcie najnowsza, już 10. rocznica katastrofy smoleńskiej.
Mamy też fundamentalne spory co do konkretnych dat rocznicowych. Klasycznym przykładem jest zakończenie II wojny światowej. Dla Rosjan jest to 9 a dla nas 8 maja.
W Polsce przedmiotem sporu jest też data związana z końcem komunizmu. Coraz mocniej kwestionuje się świętowanie dnia 4 czerwca. Podobnie jest ze świętem ludzi pracy 1 maja, który komuniści doprowadzili do absurdalnych rozmiarów.
Przed 20 laty, kiedy był 2000 rok, huczny był tylko sylwester. Nic szczególnego w tym milenijnym roku się nie wydarzyło. Czar prysł, końca świata nie było.
Zresztą, patrząc z perspektywy czasu, istnienia naszej planety w wymiarze kosmicznym, cóż znaczą jakieś tam dziesięciolecia. Na kwestie rocznic należy zatem patrzeć z innego punktu widzenia. Mają one wymiar cywilizacyjny. Porządkują naszą rzeczywistość, pokazując co z perspektywy historycznej jest ważne. Tyle, że nie zawsze jest powszechna zgoda na konkretne obchody rocznicowe.
Jeszcze inaczej można na te zjawiska spojrzeć osobiście. Nasz żywot jest ograniczony. Nikt nie wie ile lat przeżyje i kiedy przekracza średnią trwania życia może już czuć się szczęściarzem i śmiało świętować co roku swoje urodziny. W Polsce według GUS przeciętne trwanie życia mężczyzn w Polsce wynosi 73,8 lat natomiast kobiet 81,7 lat. To daje nam około 50 miejsce w świecie. W tej statystyce pierwsze trzy miejsca zajmują mieszkańcy Monako, Japonii i Singapuru.
Kiedy nadchodzi nowy rok trudno wyobrazić sobie życie bez kalendarza. Na tych wieszanych na ścianach nie tylko patrzymy na daty, ale też na oprawę graficzną i ładne zdjęcia. Te broszurowe służą nam jako notatniki, ale też przypominają o ważnych datach, jak choćby o obchodach imienin i świętach, szczególnie tych ruchomych.
Od lat mówi się o podróży i zasiedlenie przez człowieka globu marsjańskiego. Ale tam nasze życie byłoby teoretycznie krótsze, bo plus minus na Marsie rok jest dwukrotnie dłuższy. Ale już na takim Merkurym było całkiem na odwrót, bo bylibyśmy około cztery lata starsi niż na Ziemi. Twórcy powieści science fiction prorokują, że kiedyś człowiek będzie musiał przeprowadzić się na inną planetę, być może na inny układ słoneczny, a dzisiaj wiemy że takich układów i planet jest nieskończenie wiele i z każdym rokiem istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że gdzieś tam w kosmosie jest planeta, na której ludzie mogliby się osiedlić. Dzisiaj specjalnie tym głowy sobie nie zaprzątamy, bo nasze możliwości techniczne są ograniczone, a człowiek całą energię przeznacza na to, jak zdobyć przewagę nad drugim człowiekiem. I to niestety nas ogranicza i perspektywę eksploracji kosmosu odsuwa w otchłań czasu.
Na razie zatem żyjemy z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok ziemskiego czasu i nic nie wskazuje na to, by to się miało zmienić w przewidywalnym czasie.
Póki co mamy swoje ulubione daty, które dla jednych są szczęśliwe, a dla innych pechowe. Czy jesteśmy wierzący czy niewierzący, to nadajemy tym datom magiczny wymiar. Zlaicyzowany świat, szczególnie tu w Europie, odrzucając religię zostaje i tak w czasie mistycznym, bo weszliśmy właśnie w 2020 roku od narodzin Chrystusa, czy to się komuś podoba czy nie. Szczęśliwego Nowego Roku!
Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy