Banner

Dźwignąć Ojczyznę do lotu

Wśród postulatów Sierpnia 80 jest żądanie istnienia niezależnych od władz związków zawodowych, ale w żadnym z 21 punktów nie ma mowy o wolnych wyborach, o podważaniu istoty systemu władzy socjalistycznej i jej ustroju. Są za to takie żądania, które musiały wprowadzić erozję do istniejącego wówczas porządku. Wprowadzenie rzeczywistej wolności słowa, to oczywiste złamanie monopolu władzy i podważenie jej istnienia.

W prasie solidarnościowej pojawiło się hasło „Zejdziemy z murów, gdy wejdziemy na anteny i ekrany”. Tego władzy było już za dużo. Reżimowe gazety dalej okłamywały społeczeństwo, dlatego Związek ogłosił akcję „Dni bez prasy, dni bez kłamstwa”. W zakładach graficznych zastrajkowali drukarze. W wielu miastach Polski nie ukazały się partyjne dzienniki. W niektórych regionach bojkot przełamała pomoc związków branżowych i wojska. Okazało się, że dla rządzących informacja miała kluczowe znaczenie.

W czasie „miesięcy wolności” represje dotykały wszystkich niezależnych wydawców. Artykuł 83 Konstytucji PRL mówiący o wolności słowa był martwym zapisem.

Szczególne represje spotykały tych, którzy żądali nie tylko wolności słowa, ale podważali mandat komunistów do sprawowania władzy. „O Polskę bez więźniów politycznych” wzywano w ulotkach, żądając uwolnienia m.in. przywódców KPN.

Zbrodnią dla ówczesnej władzy było też podważanie sojuszu ze Związkiem Radzieckim i kontakt z „imperialistami” z Zachodu. W „Liście otwartym do związkowców państw i narodów świata” pada stwierdzenie, że Związek nie domaga się władzy, a jedynie to, by „ideały socjalizmu mogły być osiągalne w codziennej praktyce”. To ówczesne samoograniczanie się w żądaniach było związane choćby z pamięcią tego, co zdarzyło się w Czechosłowacji w 1968 roku. Zastanawiano się, wejdą czy nie wejdą?

Jednocześnie na zajadłe ataki propagandy zarzucającej Związkowi warcholstwo i przyczynę wszelkich nieszczęść gospodarczych czy pustych sklepów, były ulotki tłumaczące powody strajków i licznych protestów. Próbowano też przyciągnąć na stronę „Solidarności” milicję, stąd „Apel do funkcjonariuszy MO”.

Dzisiaj wiemy doskonale, że władza przygotowywała się do rozprawy z „Solidarnością” od momentu podpisania gdańskich porozumień. Przewidywania i zalecenia „Społeczeństwo polskie w warunkach stanu wyjątkowego” były ostrzeżeniem, że ta wolność niebawem będzie zduszona.

Wprowadzenie stanu wojennego pokazało prawdziwe oblicze komunistów. Po kolei do więzień trafiali działacze związkowi i niepodległościowi. Frasyniuk, Bednarz, Pinior, Lenkiewicz i najpóźniej Kornel Morawiecki. Te aresztowania, a w przypadku przywódcy „Solidarności Walczącej” nawet deportacja, osłabiły niewątpliwie podziemie, ale nie mogły zlikwidować setek działających niezależnych wydawnictw, drukarń i całej konspiracji.

Teraz już otwarcie mówiono o niepodległości, o wolnych wyborach o przyszłej Polsce bez sojuszu z ZSRR. Ale to „Imperium Zła”, jak nazwał je prezydent Reagan, dalej było mocne i bezkarne. W ulotce „SW” z września 1983 roku jest mowa o zestrzeleniu przez Sowietów pasażerskiego koreańskiego samolotu z 269 osobami na pokładzie. Zginęli wszyscy, tak jak teraz na Ukrainie w malezyjskim Boeingu, tak jak w naszym TU 144 pod Smoleńskiem. Przywódcy „SW” pisali wówczas – „byle tylko na potępieniu nie poprzestać”. To i dzisiaj aktualne wezwanie.

I wreszcie przychodzi rok 1989. Okrągły stół. Przywódcy RKS-u na Dolnym Śląsku w wydanym wówczas oświadczeniu podważają sens porozumień z władzą. Piszą, że „komuniści przecież podpisali wiele umów społecznych i międzynarodowych, ale żadnych nie dotrzymali”.

Jednak wówczas w szeregach opozycji zwyciężyła opcja na rozwiązanie kompromisowe. 4 czerwca odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory. Tylko „Solidarność Walcząca” nie akceptowała tych wyborów.

Związek zawodowy NSZZ „Solidarność” mógł znowu legalnie działać, ale teraz powstały niezależne partie polityczne i wielu działaczy zasiliło ich szeregi.

Mamy już 34. rocznicę Sierpnia 80. A poeta Ernest Bryll w tamtych czasach pisał:

„O nie. Tak być nie może. I tak już nie będzie/ Żebyśmy się nie mogli inaczej utrzymać/ Jak tylko klęcząc. Jeśli ludzie wszędzie podniosą się, to dźwigną Ojczyznę do lotu/ I chociaż nikt z nas nie ma tej siły olbrzyma/ To do pełzania już nie ma powrotu/ I my musimy lecieć, choć tak bardzo bolą/ Skrzydła, chociaż przed nami ciemność i zmęczenie/ Bo inaczej nam pełzać nawet nie pozwolą/ A nasza mowa zmieni się w milczenie”.

Tegoroczne obchody 25.lecia częściowo wolnych wyborów całkowicie zmarginalizowały Związek „Solidarność”. Dlaczego tak łatwo udało się władzy urządzić te uroczystości bez Solidarności? Opinia społeczna specjalnie nie protestowała.

Szczególnie w ostatnich latach Związek „Solidarność” podjął bardzo ważne działania w obronie praw społecznych, obywatelskich i pracowniczych. Wspierał obronę wolnych mediów, udzielając czynnego poparcia w walce o TV TRWAM; nie godził się na upodlanie pracowników zatrudnianych na umowy śmieciowe; żądał wprowadzenia rzeczywistej instytucji referendum, wspierał ideę okręgów mandatowych; akcję Ratuj Maluchy; mobilizował nie tylko swoich członków, ale całe rzesze społeczeństwa do podpisywania się pod listami protestacyjnymi i do udziału w wielkich manifestacjach.

Jaka zatem jest dzisiaj rola i kondycja NSZZ „Solidarność”? Oto jest pytanie.

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy