590
2 kwietnia 2020 r. prezydent Andrzej Duda rozpoczął akcję„Kupuj świadomie – produkt polski”. Powiedział wówczas: „Rolnictwo świetnie się rozwija, ogromna część żywności jest eksportowana. To bardzo duża część naszego PKB. Ten eksport cierpi i dyskutowaliśmy, jak temu zaradzić, by producenci mieli możliwość zbywania produktów dla dobra naszej gospodarki. Wszystko to, co polski rolnik sprzeda, wspiera polski rynek, te pieniądze wracają do gospodarki, żyją na naszym rynku. Zasilają rozwój naszego kraju. Dlatego rozpoczynamy akcję. (…)
Apelujemy do wszystkich, by w trakcie zakupów zwracać uwagę na produkty i wybierać te, które wyprodukowano w naszym kraju, by była to żywność polska. Prosimy, żeby państwo tak właśnie starali się działać. To bardzo ważne hasło.”
Przy tej okazji warto przypomnieć, że ponad 2 lata temu, 12 stycznia 2018 r., premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty w siedzibie Grupy Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem, powiedział: – Chciałem zaapelować do wszystkich producentów i sieci dystrybucyjnych, żeby polskie produkty znalazły należyte miejsce na półkach. Żebyśmy nie byli dyskryminowani względem tego, jak polskie produkty traktowane są za granicą.
Premier zauważył nadto, że zagraniczna żywność jest również mocno promowana przez największe sieci handlowe należące do zagranicznych koncernów. – To w różnych sieciach zagranicznych są przecież tygodnie włoskie, tydzień portugalski, tydzień hiszpański, tydzień francuski. Bardzo pięknie, ale apeluję również o to, żeby w Polsce był przede wszystkim tydzień polski – co najmniej raz w miesiącu w każdej sieci – stwierdził szef rządu. – A tak naprawdę przecież produkty polskie powinny być tutaj sprzedawane w ogromnej większości, tak jak to jest w krajach zachodnich, które bronią swoich rynków, pomimo że jesteśmy częścią jednolitego rynku europejskiego – zaznaczył.
Przywołuję tę sytuację i słowa, aby podkreślić słuszność inicjatywy Pana prezydenta. No i, by wspomnieć o przymiotniku… „polski”. Jest on zresztą często używany w dokumentach, które można wiązać z rządem Zjednoczonej Prawicy.
Choćby nazywana „planem Morawieckiego” Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do roku 2020 (z perspektywą do 2030 r.), przyjęta dnia 14 lutego 2017 r. przez Radę Ministrów, określała, jako „polski” wiele projektów rozwojowych. Dla przykładu „Polskie wyroby medyczne”, czy „Polski Kombajn Górniczy”.
Można znaleźć również jeden z celów Strategii – program rozwojowy „Luxtorpeda 2.0”, w którym czytamy: Zaprojektowanie i wyprodukowanie polskich [podkreśl. moje] pojazdów na potrzeby komunikacji miejskiej.
Tych odniesień narodowo-prawicowo-nacjonalistycznych jest bardzo dużo… Jak to, „polskie”?! Ma być co najmniej europejskie! Przecież kapitał nie ma narodowości…
Nie ma…?! Pandemia zweryfikowała aż do bólu tę teorię…
Nasi bratankowie znad Balatonu już od dawna wprowadzają w życie patriotyzm ekonomiczny…
Kilka lat temu rząd węgierski pod kierownictwem premiera Victora Orbana rozpoczął akcję promocyjną, która polegała na tym, że Madziarzy idąc do sklepu szukali swoich produktów!
To sprawiło, że dzisiaj nie znajdzie się w ich koszyku parówka wiedeńska, chorwacki ser, czy niemieckie jajko…
Mało tego! W publicznej telewizji przed głównym wydaniem wiadomości w bloku reklam prezentowane były horroro-kreskówki – albo o hiszpańskim pomidorze uwięzionym w kopcącym spalinami tirze, który obolały i zmęczony przejeżdża tysiące kilometrów w drodze na Węgry; albo o podstarzałej i pomarszczonej rzodkiewce z Holandii.
Ale najciekawsze jest to, iż te „grobowe” opowieści były finansowane przez ministerstwo rolnictwa!Zapyta ktoś: dlaczego? Ano po to, by uświadomić swoim rodakom: nie chwalcie cudzego, bo nie wiecie, co jecie.
Wracając nad Wisłę, to warta jest przywołaniaanaliza przygotowana przez firmę audytorsko-doradczą Grant Thornton, z której wynika, że zmiana nawyków konsumenckich mogłaby przynieść polskiej gospodarce dodatkowe kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie.
W analizie tej wskazano, że w przypadku produktów i usług spełniających dwa kryteria „polskości”, czyli wytwarzanych w Polsce, przez firmy z polskim kapitałem – z każdej złotówki wydanej na taki produkt do krajowej gospodarki wróci 79 groszy. W przypadku produktów zagranicznych firm, ale produkowanych w Polsce, kwota ta wyniesie 76 groszy. Natomiast dla produktów w pełni zagranicznych, a tylko sprzedawanych na terenie naszego kraju, z każdej złotówki przeznaczonej na ich zakup pozostanie w Polsce 25 groszy.
Jak widać inicjatywa Pana prezydenta w chwili nadchodzącego kryzysu jest godna wsparcia. Akcji towarzyszy hasło: „wybieram 590” (prefiks 590 znajduje się na początku pod kodem kreskowym polskiego produktu)… A zatem… Kupujmy to, co polskie! Wybierajmy 590!