4K
Zacznę od cytatu… Z siebie…
Nie każdy interesuje się sportem, ale chyba każdy wie, że reprezentacja Polski zakwalifikowała się do mistrzostw świata w piłce nożnej… Ten fakt stał się przyczynkiem do ogólnonarodowego pospolitego ruszenia, objawiającego się przede wszystkim zalewem biało-czerwonych barw narodowych.
To rozbudzenie nadziei, że może Polska znów jest zdolna do wielkich wzlotów, zaczęła się przejawiać w przeróżny sposób. Głos zabierali wszyscy, i ci związani ze sportem (tzw. fachowcy), i ci, którzy są zwykłymi kibicami, i ci, dla których piłka nożna jest zupełnie niepotrzebnym wymysłem dla głupców. Jednakże każdy z nich w mniejszym, bądź większym stopniu odwoływał się do ducha narodowego, do tego, że musimy wygrać, że Polska czeka na sukces.
Przy tej okazji musiało pojawić się słowo „patriotyzm”, czasami już zapomniane, coraz rzadziej używane (a szkoda), traktowane często jako określenie pejoratywne. W czasie jednoczenia się Europy podkreślanie odrębności narodowej (a jej wyrazem jest właśnie patriotyzm) jest co najmniej niestosowne. Mało tego – wielu jest takich, którzy mówią: „Patriotyzm to nacjonalizm”.
Ale czy dla kibica (dla ścisłości – obywatela Polski) ma to jakieś znaczenie? Na pewno nie! On jest dumny, że Polska – jego Polska! – gra pośród najlepszych tego świata. Ubiera się na biało-czerwono, maluje się na biało-czerwono, krzyczy: „Biało-czerwoni!”. I to jest piękne…
Te słowa skreśliłem 16 lat temu! Przed mistrzostwami Korea – Japonia 2002. Nie do uwierzenia, że są jakże właściwe do określenia tego, co mamy dzisiaj, A.D. 2018.
A i jeszcze było: „Do przodu Polsko, do boju Polsko, nie zginiesz nigdy, dopóki o zwycięstwo grasz”. A zostało, sławetne: „Polacy nic się nie stało. Polacy nic się nie stało…”
A jednak się stało! Sięgam do „Super Expressu”. I czytam:
Tyle dostają za jedną kampanię reklamową: Robert Lewandowski – od 1 mln zł (reklamuje: Huawei, Gillette, Head&Shoulders, Oshee); Jakub Błaszczykowski – od 400 tys. zł (Lotos, Play, Lay’s, Pepsi); Kamil Grosicki – od 200 tys. zł (Manta, Turbo Grosik, Venol, Żabka); Kamil Glik – od 300 tys. zł (Rexona, Blachotrapez); Adam Nawałka – od 250 tys. zł (Warka, Berlinki, Leroy Merlin, 4Move, Samsung, Play, Fakro).
Ostatni z nich – trener kadry, Adam Nawałka: „Wachlarz tematyczny filmów reklamowych z jego udziałem jest imponujący: od telefonów komórkowych, przez piwo, po parówki.”
Chciałem pierwotnie nieco się po pastwić na naszych „orłach”. Ale uznałem, że nie warto, bo szkoda „pióra”… Z tego „orła”…
Lepiej niech przemówią kibice, bo to podobno także dla nich „reklamiarze”, to znaczy piłkarze, grali…
Dante: Polubili forsę i luksusy, ale zapomnieli po co pojechali na mundial. Nie mogłem słuchać tych żałosnych tłumaczeń, że nasi rywale byli trudni. A co by było gdybyśmy mieli grać z Hiszpanią, Portugalią czy Niemcami, byłoby łatwiej niż z Senegalem? Jeżdżą luksusowymi autami i kreują się na bóstwa, zamiast tego trzeba było kupić trampki i dużo biegać codziennie, wówczas na boisku nie ruszaliby się jak muchy w smole.”
Xenek: To wszystko tylko świadczy o tym, jakimi durniami jesteśmy my, zwykli zjadacze chleba, że dajemy się ogłupiać byle komu, zwyczajnym cwaniakom i szalbierzom… I cynicznym graczom z mediów, którzy powtarzali pijarowe bzdury o tym, że mamy ósmą drużynę świata. Ciekawe jaka działka z całego tego tortu im przypadła i kto te publikacje inspirował – specjalna agencja czy „działacze FIFA”, jak zwykle wystrojeni w garnitury od Armaniego z kieszeniami pełnymi „prezentów”.
Wj501: Udowodnili, że gra w reklamie wychodzi im najlepiej.
Kosiba: Dajcie tym pieszczochom narodu po 2 mln euro na głowę, to zaczną wtedy grać na poważnie… Mają tak małe zarobki w porównaniu do przeciętnego Kowalskiego.
I na koniec wyjątkowo trafny komentarz Jacka Laskowskiego, który po porażce z Kolumbią (0:3) powiedział na wizji: No i pojechali do domu. Mamy mundial w 4K: Kolumbia, Kazań, klęska. Czwarte „K” można sobie dopisać według własnego uznania.
I jeszcze jedno… We wrześniu polscy siatkarze bronią tytułu mistrzów świata. Czy ktoś widział Szalpuka, Kochanowskiego, Bieńka, Mikę, czy trenera Vitala Heynena w reklamach?