Banner

10 sprawiedliwych – po debacie

Zakończyła się debata 10 kandydatów na prezydenta RP. Największy przegrany to nieobecny prezydent Komorowski. Największa zaleta, że w końcu mogliśmy po raz pierwszy, i to niestety zaledwie na trzy dni przed ciszą wyborczą, usłyszeć wszystkich kandydatów. Szkoda, że takich debat nie było przynajmniej z pięć, co tydzień na inny temat. Wtedy można by dopiero zobaczyć różne wizje i programy naprawy państwa polskiego.
Wszyscy, łącznie z PSL-owskim Jarubasem, jakby nie było przedstawicielem rządzącej koalicji, nie pozostawili suchej nitki na tym jak zarządzana jest Polska. Myślę, że widzowie mogli zobaczyć normalny program, w którym nie było przerywania wypowiedzi. Okazało się, że można mówić 45 sekund, a nawet 2 minuty, i żaden redaktor nie przerywa wypowiedzi. Okazało się, że nie każdy był w stanie nawet te sekundy czy minuty w pełni wykorzystać.
Pytania były bardzo obszerne i to był pewien kłopot, bo niektórzy nie wiedzieli czy skupiać się na szczegółach czy też jedynie ogólnie temat opisać. To był słaby punkt tej debaty. Szkoda, że jednak kandydaci znali te pytania i mieli już z góry przygotowane odpowiedzi. Chociaż były momenty, kiedy wychodzi ze schematycznych odpowiedzi.
Brakło też pewnej interakcji. Oczywiście w przypadku 10 kandydatów było to zadanie niezwykle trudne. Iskrzyło tylko parę razy, a niektórzy, jak Andrzej Duda, na prowokacje w ogóle nie reagowali.
Irytowały mnie komentarze prowadzącego Krzysztofa Ziemca. Wprawdzie widać było jak z trudem się powstrzymywał, ale jednak skoro formuła była jaka była, to niepotrzebne były wcale.
Teraz trochę konkretnie o moich odczuciach do bohaterów debaty. Niestety, poniżej oczekiwań i myślę, że swoich możliwości wypadli Duda i Kukiz. Pierwszy mówił rzeczy słuszne, ale bez tej ikry, bez tego żaru, który dawałby szansę zobaczenia przyszłego męża stanu. Kukiz z kolei miał znakomity początek z krzesełkiem dla Komorowskiego, ale im dłużej, tym bardzie wpadał w stereotypowy przekaz. Nie pomyślał, że dla przeciętnego widza hasło JOW-u jest kompletnie niezrozumiałe.
Bezbarwna, jak w całej w swojej kampanii była pani Ogórek. Nie potrafiła nawet wykorzystać faktu bycia w programie jedyną kobietą. Rozczarował mnie Grzegorz Braun. Miał kilka bo bon motów, ale ogólnie sprawiał wrażenie, jakby za dużo dano mu czasu na odpowiedzi. W kwestiach gospodarczych zaś nic nie miał do powiedzenia.
Najbardziej z nich obyty medialnie Palikot, próbował postawić się w opozycji do wszystkich kandydatów, a wydatnie pomogło mu w tym losowanie, bo jako ostatni mógł dwukrotnie podsumowywać innych. Jego antyklerykalizm, myślę że już bardziej rozśmieszał niż bulwersował i pokazywał całkowitą niemoc.
Korwin z kolei niczym nie zaskoczył. Dalej jest tym samym enfant terrible polskiej polityki, tyle że na jego sztuczki dają się nabierać kolejne młode pokolenia Polaków.
Na koniec zostali mi kandydaci dotychczas w mediach istniejący śladowo. Paweł Tanajno, Jacek Wilk i Marian Kowalski. Dwaj pierwsi ustawili się jako niezależni przedsiębiorcy, nie politycy. Pokazywali biurokratyczne państwo i skutki takich rządów. Kowalski jako przedstawiciel narodowców mówił podobnie, tyle że akcentował przede wszystkim interes polskiej racji stanu. W tygodniach poprzedzających debatę, głosu tych ludzi na antenie publicznej telewizji nie było w ogóle.
Cały ten program obnażył nie tylko upadek państwa polskiego w dziedzinach, o których mówiono czyli gospodarce, idei, obronności, wizji przyszłości, ale również pokazał, że codzienne dziennikarstwo rządowych mediów kreuje cały czas obraz państwa mlekiem i miodem płynącego i szczęśliwych obywateli. Myślę, że dla wielu widzów ten program był szokiem. Zobaczyli, że 10 kandydatów mających bardzo różne spojrzenie na świat, łączy jedno – Polskę trzeba naprawić. Nie zasługujemy na rządy człowieka i partii stanowiących prawa przeciw swoim obywatelom. I to było, myślę, przy wszystkich niedomaganiach, ważną zaletą tego programu.
Chcę wierzyć, że ludzie myślący zobaczą, że mają wybór, że nie muszą wybierać dotychczasowego prezydenta, że wśród kandydatów jest też ktoś, kto chociaż nie zamienił się w programie w celebrytę, to jest gwarancją rządów prawa, rzetelności, uczciwości merytorycznego przygotowania do rządzenia. Jestem przekonany, że w drugiej turze Andrzej Duda, jeśli dojdzie do jego debaty z Komorowskim, pokaże, kogo Polacy powinni wybrać.
Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy