Banner

Znachorzy polskiej polityki

Jak powszechnie wiadomo Polacy najlepiej znają się medycynie, no może jeszcze na piłce nożnej, kiedy grają nasi. Dzięki internetowi zwiększyła się niewyobrażalnie ilość teorii i oryginalnych pomysłów, jak można się samodzielnie leczyć.

Najlepsze recepty na nasze zdrowie mają oczywiście politycy, i to najczęściej ci z opozycji. Nie daje o sobie cały czas zapomnieć Szymon Hołownia. Wielokrotnie pouczał wszystkich aż sam został pouczony, że od kogoś, kto chce być mentorem, wymaga się więcej. Co z tego, że miał prawo się zaszczepić, korzystając z  niedoskonałego systemu informatycznego, skoro dalej szczepionka nie jest powszechnie dostępna i jest towarem, na który czeka miliony roczników bardziej zagrożonych niż pan Szymon. Ale Hołownia nic w tej sprawie sobie do zarzucenia nie ma.

Naprawiać system zdrowia chce oczywiście Platforma Obywatelska. Przewodniczący Budka wziął sobie do pomocy wyjątkowego eksperta, byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, którego recepta na zamykanie szpitali jest powszechnie znana. Teraz ma inny pomysł, chce wprowadzić wielki program zdrowotny, tylko że za jego rządów doświadczaliśmy wielkiego bałaganu i horrendalnych kolejek. Ciekawe czy ktoś uwierzy, że Platforma może w tej mierze coś sensownego w przyszłości dla Polaków zrobić.

Jako że temat zdrowia jest dzisiaj najważniejszy, próbują na tym ugrać i inni zapomniani już politycy. Kiedy dobiegła końca kariera samorządowa Rafała Dutkiewicza, kiedy nie wypaliły żadne jego pomysły na zaistnienie w kraju, wyjechał do Niemiec, korzystając z przyznanego mu stypendium, by uczyć zachodnią cywilizację jak żyć. Powrócił w zeszłym roku, ale tu jego uczeń Sutryk, już mistrza słuchać nie chciał. Powołał zatem zalążek przyszłej partii Stowarzyszenie Nowa Nadzieja. Tak jak banalna nazwa, takie i pomysły. Podczas ostatniej konferencji prasowej tuż po świętach Rafał Dutkiewicz, powiedział, że jego stowarzyszenie jest “bytem politycznym, który chce wprowadzać sens w życie publiczne i polityczne”. -Postanowiliśmy po półrocznym rozruchu uruchomić kilka grup eksperckich, które będą zajmowały się ważnymi segmentami życia społeczne i politycznego. Będziemy mówili krok po kroku, jak można lepiej urządzać państwo polskie. Ponieważ nie ma dziś ważniejszego tematu niż zdrowie, to pierwszy zespół będzie dedykowany właśnie tej tematyce.

Strach się bać, bo do grona domorosłych znachorów dołączył kolejny znawca tematu. Dopóki ludzie pokroju Budki, Hołowni, Arłukowicza czy Dutkiewicza nie rządzą, jeszcze jest nadzieja, że Polacy dadzą sobie radę, tak jak obecny rząd, któremu cały czas rzucane są kłody pod nogi.

Tymczasem w mijającym miesiącu trzecia władza pokazała znowu swoje antypaństwowe oblicze. Niemal jednocześnie sądy różnych instancji wydały, mówiąc delikatnie, zadziwiające orzeczenia.

Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podważył prawa PKN Orlen do własności nad Polska Press. Transakcję, do której nie miał zastrzeżeń Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zaskarżył Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Szkoda, że wcześniej Bodnar nie widział nic złego w koncentracji mediów w rękach niemieckiego kapitału.

Drugi przypadek jest równie kuriozalny. Oto sąd okręgowy w Warszawie wypuszcza Sławomira Nowaka, oskarżonego o wielomilionowe oszustwa. Wcześniej w tej sprawie wypowiadał się publicznie były premier Tusk, sugerując jakoby jego były współpracownik był więźniem politycznym. Czy sędzia podejmujący tę decyzję podejmował ją zgodnie ze swoim sumieniem czy głosem Tuska?

Ostatni przypadek ma też swoją wymowę. Skazany za korupcję prawomocnym wyrokiem w drugiej instancji Józef Pinior, były opozycjonista, europoseł i senator, prawdopodobnie nie odsiedzi nawet jednego dnia swojego 1,5 rocznego wyroku, bo sąd rejonowy we Wrocławiu odroczył wyrok i będzie rozpatrywał możliwość tzw. dozoru elektronicznego. Biedny Pinior sam będzie musiał w tym czasie zadbać o swój wikt i opierunek.

Wszystkie te sprawy mają wspólny mianownik. To oczywisty podtekst polityczny. Ani Sławomir Nowak, ani Józef Pinior, nie przyznają się do winy, kreując się na ofiary politycznego reżimu. Tymczasem wysunięte przeciw nim oskarżenia mają charakter pospolitych przestępstw. W jednym przypadku chodzi o zawłaszczenie milionów, a w drugim, nie kwestionowanym przez sąd, zaledwie 40 tysięcy złotych.

Inicjatywa Bodnara też nie jest podszyta troską o obywateli, tylko o to, by przypadkiem media nie były polskie.

Sądy polskie po raz kolejny potwierdzają tezę, że są siedliskiem bezprawia, że bez radykalnych działań, mogą doprowadzić Polskę do ruiny, ale za nimi nie stoi tylko totalna, antypolska opozycja, ale także unijna, lewacka machina urzędnicza.

Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy