Banner

Nieszczęsna dola naszego Tysola

„Tygodnik Solidarność” zwany tysolem to „czasopismo NSZZ „Solidarność”. Choć wydaje mi się znacznie lepszy niż dziesięć lat temu, to jego lektura i tak powoduje we mnie częste mdłości. Właśnie przejrzałem numer 4 i muszę się podzielić wstrząsającymi wrażeniami..

Zaczyna – jak zwykle – sam Naczelny. „Rząd (..) rozpoczął proces likwidacji polskiego górnictwa, ostatniej branży przemysłowej w kraju” (sic!). I dalej: „kończą się zatem nasze nadzieje na bycie krajem konkurencyjnym..” Czy Naczelny nie widzi w swoich twierdzeniach sprzeczności? Czy naprawdę uważa, że to właśnie górnictwo zapewni Polsce „konkurencyjność”? Jak zwykle dorzuca ocenę z naprawdę dużego kalibru: „realizowane są plany sprowadzenia Polski do kraju podległego wielkim interesom Niemiec, Rosji i Unii Europejskiej”. Czy przedstawianie tak potwornych zarzutów nie wymaga przypadkiem równoczesnego podania jakichkolwiek dowodów? Czy też redaktorzy Tysola już całkiem zapomnieli o zwykłej przyzwoitości mówiącej, żeby nikogo nie oskarżać bezpodstawnie?

Duża część numeru jest poświęcona ostatnim protestom górników. W piśmie związkowym to całkowicie zrozumiałe. Jednak sposób relacjonowania budzi mój – zgniłego inteligenta – niesmak. Dowiadujemy się na przykład (str. 14), że górnik zarabia 1600, no, co najwyżej 2400 zł. Cała Polska ma w to wierzyć? Rozumiem, że strajkujący tak o sobie mówią – z reguły wszyscy protestujący w dowolnych branżach zaniżają swoje pensje podając tylko zasadniczą płacę „netto” bez premii, trzynastek czy czternastek, podczas gdy średnią płacę w kraju czy w danym zakładzie zawsze podaje się brutto i to ze wszystkimi składnikami! Jednak rzetelność dziennikarska wymaga sprawdzenia takich informacji i w razie sprzeczności podania obu wersji.

O opłacalności polskiego górnictwa przekonuje nas profesor.. historii (str. 16-17)!. Na stronach 18-19 dziennikarz Tysola dowodzi, że Polska tylko „rzekomo” dopłaca do węgla. Oczywiście – jakżeby inaczej – winne  jest „pazerne państwo” które każe płacić górnictwu „ponad dwadzieścia rodzajów podatków i danin” jakże rzetelnie nazywanych przez autora „haraczami”. Wśród nich bez żenady wymienia on na przykład podatek dochodowy od osób fizycznych, podatek dochodowy od osób prawnych, ubezpieczenia społeczne itd.. Potem wypisuje prostą receptę – trzeba po prostu obniżyć górnictwu podatki np VAT i akcyzę, a będzie opłacalne! W ten sposób dziennikarz niechcący przyznaje, że obecnie górnictwo jest nieopłacalne. Nie znalazłem jakoś w całym numerze takiego jawnego stwierdzenia, wszak absolutnie kluczowego przy rzetelnym przedstawieniu tematu. Propozycja obniżenia podatków jest pozornie dobra. Tyle że.. każda niedochodowa firma może powiedzieć tak samo: obniżcie nam podatki (pamiętajmy, to po prostu „haracze”), a będziemy dochodowi. Jednak z tych „haraczy” utrzymywana jest na przykład oświata, służba zdrowia, policja i wojsko. Wszyscy twierdzą, że dostają za mało. Komu ograniczyć wydatki po zmniejszeniu podatków górnictwu? Służbie zdrowia czy oświacie?

Nie przedłużajmy tej smutnej wyliczanki. Czasopismo NSZZ „Solidarność” powinno rzetelnie informować członków i sympatyków Związku. Bowiem tylko rzetelnie poinformowani członkowie i działacze mogą podejmować dobre decyzje. Niestety, nasze czasopismo uprawia zwykła propagandę, i to w kiepskim wydaniu. Kogo to przekona oprócz już przekonanych?

I jeszcze jedna uwaga. Z wielkim smutkiem słuchałem wypowiedzi protestujących górników. Przykład jest w tymże czwartym numerze Tysola (str. 12). „Nie ma takiej możliwości, żeby ktoś nam zlikwidował kopalnię. Niech sobie Wiejską zaorają, ale od nas górników, wara”. Brr, okropne! Ci górnicy, a moi koledzy związkowi, uważają się najwyraźniej za pępek świata, a przynajmniej Polski. Nic to, że w Polsce zbankrutowało już tysiące zakładów, miliony ludzi poszło na bruk. Na Górnym Śląsku ma być tak jak zawsze było! Nieważne, ile wszyscy Polacy mają do tego dopłacać, górnicy mają żyć dalej jak w skansenie. Dlaczego akurat górnicy mają być traktowani o niebo lepiej od milionów innych Polaków? Ten sam numer Tysola opisuje likwidację wrocławskiej fabryki FagorMastercook (str. 20). Tu bardzo wielu ludzi straci pracę i nie mogą oni nawet marzyć o odprawach proponowanych górnikom. Jednak ani ci ludzie, ani Związek nie robią żadnej histerii, nie zniżają się do tak prymitywnej argumentacji jak cytowani ciut wyżej górnicy. Ta sama Polska, ten sam czas, ta sama „Solidarność”! A może jednak nie ta sama?

Suplement

Sprawa nieuczciwego informowania o problemach górnictwa nie pozwala mi odłożyć pióra (jaki piękny archaiczny zwrot!). Może przynajmniej w związkowym blogu niech się ukaże druga strona medalu?

Jeśli Kompania Węglowa w lutym musiałaby ogłosić upadłość, i jeśli porozumienie z Rządem ją ratuje, to oczywistym jest, że trzeba do górnictwa wpompować dużo pieniędzy z państwowej – czyli naszej wspólnej – kasy. Rząd mówi o 2 mld w ciągu dwóch lat. Tak się składa, że na przykład Sekcja Krajowa Oświaty domaga się od Rządu podwyżki dla nauczycieli. Łatwo oszacować, że gdyby te 2 miliardy przeznaczyć zamiast na ratowanie kopalń na podwyżki dla nauczycieli, wyszłoby około 2 tysiące rocznie. Całkiem przyzwoita podwyżka.

Nie mam zamiaru skłócać górników z nauczycielami, o nie! Chodzi tylko o rzetelną informację – jeśli z budżetu państwa domagamy się dodatkowych środków na jakiś cel, to tych środków zabraknie na inne cele. To wszak oczywista oczywistość. Bardzo możliwe, że ratowanie kopalń jest ważniejsze dla polskiej racji stanu od podwyżki dla nauczycieli czy kolejarzy. Trzeba jednak uczciwie mówić, że jest zawsze problem krótkiej kołderki i umiejętnie wyważać racje różnych branż. Teraz mi tego zabrakło. Trudno znaleźć w całej prasie związkowej coś innego oprócz przedstawiania sprawy górników jako jedynie słusznej. Od kogo jak od kogo, ale od „Solidarności” można (i trzeba) wymagać trochę innego podejścia..

Jeśli wszelkie żądania pieniędzy przedstawia się jako jedynie słuszne, a naszą wspólną państwową kasę jako worek bez dna, to nie możemy zrozumieć strony rządowej, która musi dbać o wszystkie branże. Wtedy zaczynamy postrzegać drugą stronę jako łajdaków, którzy powinni nam dać, ale nie chcą! Nie ma zatem szansy, byśmy chcieli rozmawiać „jak Polak z Polakiem”. Łajdaków trzeba po prostu usunąć, a wtedy już sypnie się każdemu z państwowej kasy manna hosanna. Są wszak tacy, co obiecują wszystkim wszystko.

Trzeba też używać języka faktów, a nie języka propagandy. Kto pamięta PRL, ten powinien bezbłędnie rozpoznać ten ostatni. Na przykład komunistycznie media nie przedstawiały w ogóle poglądów KOR-u, lecz tylko zmasowaną krytykę z najgorszymi epitetami (zdradzieckie, antypolskie etc). Czytelnik miał nie dowiedzieć się, jakie poglądy ma KOR. Miał za być przekonany, że te nieznane poglądy są antypolskie! Proszę Szanownego Czytelnika o przeprowadzenie prostego eksperymentu. Proszę wziąć dwadzieścia spokojnych oddechów (w celu uspokojenia i nabrania odrobiny dystansu) i przejrzenie związkowej prasy na przykład relacjonującej ostatnie wydarzenia w górnictwie (choćby Tysol nr 4). Czy tam jest język faktów czy propagandy? Czy chcemy rozmawiać z każdą władzą jak Polak z Polakiem? Czy pamiętamy jeszcze niezwykle doniosłe słowa: Solidarność to jest jeden z drugim, nigdy jeden przeciw drugiemu!

Co się kiedyś z nami stało, że się tyle nie udało? Czego było za dużo, a czego zbyt mało? Ile solidarności w „Solidarności”? Czemu wokół tyle złości? Po co piszę te przykrości? Żeby coś bić nie przestało..

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy