Banner

Czy cały świat żyje futbolem?

W czasach antycznych wymyślono igrzyska. Wtedy lud mógł się bawić, oglądając najlepszych gladiatorów. W czasach nam współczesnych sport stał się nieodłączną częścią kultury masowej. Już nie tylko olimpiady, ale mistrzostwa świata czy poszczególnych kontynentów, w najpopularniejszych dyscyplinach sportu, stają się niezwykłą atrakcją, przyciągającą przed ekrany telewizorów miliony ludzi na całym świecie.
Piłka nożna swoim zasięgiem i popularnością osiąga niebotyczne rozmiary. Mecze drużyn narodowych biją rekordy popularności. Euforia po wygranej jest niczym wygrana wojna. Klęska to jak skaza na honorze. Nie chcę się odnosić do przykładów poszczególnych drużyn, bo mistrzostwa właśnie teraz trwają i nie wiadomo jeszcze, kto osiągnie sukces, a kto będzie zwycięzcą. Patrzę na te zmagania z punktu widzenia socjologicznego, zastanawiając się jaki mogą mieć wpływ nie tylko na życie poszczególnych ludzi, ale całych narodów.
Rywalizacja sportowa pokazuje, wbrew różnym malkontentom wieszczącym upadek państw narodowych, że ludzie bardzo silnie czują więź ze swoją nacją. Nawet, jeśli w danej drużynie grają naturalizowani piłkarze, to przecież reprezentują teraz nową ojczyznę. Przed każdym meczem jest wykonywany hymn każdego kraju. Możemy zobaczyć, jak sami zawodnicy go wykonują. Ich zaangażowanie w śpiew, pokazuje jak poważnie traktują swój występ.
Idea Europy wolnych narodów jest mi bliższa niż wizja zunifikowanego kontynentu pod wodzą biurokratów z Brukseli. Wielu piłkarzy nie wstydzi się swojej wiary i okazywania wzruszeń. Wielcy gwiazdorzy, wielkie pieniądze, politycy, celebryci, kolorowa i głośna publiczność, to wszystko będziemy widzieć przez miesiąc. Jedni będą grzać się sukcesami drugich. Inni będą przeżywać porażki.
W czasie greckich igrzysk zawieszano spory i wojny. W naszych czasach tak dobrze nie ma. Wprawdzie doszło do historycznego spotkania dyktatora Korei Płn. z prezydentem USA i widmo nuklearnego ataku może zniknąć, ale dopóki podpisane porozumienie nie nabierze praktycznego wymiaru, trudno w to uwierzyć. Na Bliskim Wschodzie chwilowo ciszej, tak jak i u naszych wschodnich sąsiadów. Za to w europarlamencie próbują Polskę postawić do pionu.
Na naszym podwórku ruszyła za to, nieoficjalnie kampania wyborcza do samorządów. Przedstawiciele partii rządzącej jeżdżą po kraju a za nimi jak cień ruszają różni opozycyjni goście, aby tylko jakiś szum wywołać.
Boom gospodarczy cieszy, ale nie przekłada się poprawę dobrobytu wszystkich rodzin. W sferze budżetowej podwyżki są iluzoryczne. Nie wykluczone, że jesienią na ulicę wyjdą nie tylko opozycyjne partie.
Kiedyś powszechne było powiedzenie – patrz z czego chleb. Na pewno na miesiąc pewne spory i problemy zostaną przykryte tasiemcowymi transmisjami, rozmowami ekspertów i podgrzaną atmosferą wielkiego wydarzenia sportowego. Jednak prędzej czy później musimy wrócić do normalności. Na sukcesie czy porażce ulubionej drużyny własnego sukcesu nie zbudujemy. Zarobią na pewno producenci gadżetów, autorzy i wykonawcy okolicznościowych piosenek, ale tylko niektórzy. Młodzież i fani sportu będą mieli nowych współczesnych herosów. Ktoś straci a ktoś zyska nowy kapitał. Poznamy odpowiedź czy Lewandowski, Ronaldo i Messi, dalej będą grać w tych samych klubach, czy narodzi się mowa gwiazda, czy pobity zostanie kolejny transfer finansowy, ale wkrótce i tak powrócimy do naszej rzeczywistości. Pełnej sporów, swarów i waśni.
Jeśliby zawody sportowe mogły zastąpić realne wojny, to byłoby idealnie, ale niestety tak nie jest i nie będzie. Współczesny sport jest częścią polityki państwowej. Przecież istnieją ministerstwa sportu i ministrowie za nie odpowiedzialni. Sukcesy czy porażki sportowców stają się sprawą wagi państwowej. Osiem lat temu mówiono, że piłkarze Korei Północnej za swe porażki na mundialu w RPA zostali ukarani. Teraz to samo grozi futbolistom Arabii Saudyjskiej. Mina szejka siedzącego obok Putina mówiła wszystko.
Niewykluczone, że zwycięstwa albo klęski niektórych teamów będą miały wpływ na ocenę rządzących partii i polityków. Specjaliści od PR już nad tym pracują.
Nam pozostaje albo kibicować naszym, albo nabrać do tego wszystkiego dystansu, bo to tylko sport, a nie nasze realne życie.
Janusz Wolniak

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy