Banner

Armagedon

29 czerwca 2017 r., komunikat PAP: „Przez Warszawę przeszła nawałnica z gradem. Około godz. 13 wichura wraz z potężną ulewą przeszły nad Warszawą. Wiele ulic zostało zablokowanych z powodu przewróconych drzew, w wielu miejscach uszkodzone bądź zerwane zostały linie energetyczne, a także trakcje tramwajowe. Drzewa spadły w wielu miejscach na stojące na poboczach i parkingach samochody. (…)

Utrzymują się poważne opóźnienia w ruchu pociągów – mogą sięgać kilkudziesięciu minut. Informacje o opóźnieniach są podawane na stacjach. Podróżnym przekazują je również konduktorzy w pociągach.”

Wracam ze spotkania. Czekam na dworcu Warszawa Zachodnia na pociąg do Wrocławia. Chaos, harmider, zamieszanie… Ludzie tłoczą się w tunelu przy wejściach na perony. Czekają na swoje pociągi… Na jakąś informację… No, Armagedon!

Wreszcie zapowiadany jest wjazd „mojego” Pendolino. Jeszcze chwila i… siadam na swoim miejscu… Jadę!

Zerkam po towarzyszach „niedoli”… Większość zajęta lekturą, no bo oni wsiadali na Centralnej, to się już umościli i zajęli swoimi sprawami.

Patrzę na sąsiada. Czyta „Gazetę Wyborczą”. Ze sto lat już jej w rękach nie miałem. Cienka jakaś taka.

Ale mój sąsiad zaczytany, że aż… Zafrasowany taki, zadumany… Może czyta właśnie list przejętej, jak on czytelniczki, która pełna trwogi ubolewa…

Od zawsze mamy jedną konstytucję, ale od paru lat okazuje się, że PiS rozumie i stosuje jej zapisy zupełnie inaczej niż większość narodu. To właśnie można określić mianem barbarzyństwa, tak, jak barbarzyństwem jest wmawianie, że można zidentyfikować ciała po katastrofie lotniczej w parę dni. Tak jak barbarzyństwem było wysłanie pasażerów tupolewa na pewną śmierć, decydując o wylocie tego samolotu w trudnych warunkach pogodowych bez wyznaczenia lotniska zapasowego, i wywieranie presji na pilotów, aby lądowali za wszelką cenę.

Barbarzyństwem jest również użycie demokracji do zdobycia władzy przez kłamstwa, oszustwa i kupowanie wyborców. Teraz PiS demokracji już nie potrzebuje. Nie szanuje jej zasad i wmawia, że może robić wszystko, co chce, bo uzyskał większość w demokratycznych wyborach, że suweren, czyli naród, dał mu taką władzę.

Naród i Sejm to nie to samo. Większość parlamentarna nie oznacza poparcia przez większość narodu, ale PiS uważa, że dostał władzę totalną. Teraz dąży do totalitarnej i robi, co mu się żywnie podoba. „Murzyn, czyli naród, zrobił swoje, Murzyn może odejść”. „Murzyn” nie ma nic do gadania.

Spoglądam w drugą stronę. Nobliwa pani trzyma w rękach „Newsweeka”. Równie przejęta lekturą, jak sąsiad z prawej. Pewnie delektuje się wywiadem z profesorem (!) Wojciechem Sadurskim, prawnikiem i politologiem…

Ów guru „elit” III RP rzekł w nim m.in., że sukces Donalda Trumpa i Jarosława Kaczyńskiego opiera się na nienawiści, ponieważ: – Obaj budują swoją pozycję na emocjach negatywnych, które w polityce są silniejsze niż pozytywne. Obaj mogą sobie na to pozwolić, bo wiedzą, że nienawiść do ich politycznych oponentów jest wśród ich wyborców silniejsza niż niechęć ze strony reszty.

Profesor przekonuje nadto, że PiS „pozwoliło wstać plebsowi z kolan i wysoko unieść głowę”. Z tego powodu: – Mam największe pretensje do Kaczyńskiego, że z cynicznych powodów dał nieoświeconemu plebsowi poczucie dostępu do władzy. Te wszystkie rytuały smoleńskie właśnie temu służą. Nieoświecony plebs ma poczuć siłę i bliskość z tymi, którzy sprawują władzę. Niewykształceni lub w najlepszym razie słabo wykształceni ludzie, nieznający świata, niechcący go poznać i, co gorsza, traktujący tę niewiedzę jako powód do dumy, a na pewno nie jako powód do wstydu, stali się nową polską elitą, beneficjentami tzw. redystrybucji prestiżu.

I na koniec smaga niczym pejczem: –  Najgorsze w tej tyranii plebsu jest to, że nawet ludzie, o których wiemy, że są inteligentni, lecz chcą grać w tej samej drużynie, muszą dać się zgłupieć. Nie mówię o ministrze Szyszce, ale wicepremier Gliński, ministrowie Gowin czy Sellin mieli przecież we wcześniejszych wcieleniach osiągnięcia, byli normalnymi członkami wykształconej elity, a dziś muszą mówić językiem pani Szydło czy pana Błaszczaka. Mamy do czynienia z przeraźliwym obniżeniem poziomu intelektualnego władzy, a to jest złe.

Zerkam w swój tygodnik „wSieci”. Czytam artykuł Jana Rokity „Marzenie o malutkich represjach” i przywołane w nim słowa Władysława Frasyniuka skierowane do policjantów na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie: „To prawo, które was obowiązuje, mnie nie obowiązuje jako obywatela, tak jak w stanie wojennym”…

I myślę sobie… Chyba wsiadłem nie do tego pociągu…

Drukuj ten artykuł Drukuj ten artykuł

Społeczna inspekcja pracy